Reniferku, ja Ci nie pomogę w tym jak radzić sobie z maluszkiem, bo moje dzieci gdy zachorowałam były już dorosłe. Szykowały się do ślubów. Ale mogę Cię przytulić, wysłuchać i przekazać swoje doświadczenia. Przeszłam chemie przed i po operacji mastektomii, a na koniec jeszcze radioterapię. I gdyby nie spadek odporności (pa każdej z czterech pierwszych chemii w drugim tygodniu chorowałam) i przetrwanie choróbs, które się przyplątały (angina, grypa, zapalenie zęba itp...) i były z gorączką, to w zasadzie nie przerywałabym pracy. Wracając z chemii, operacji zaraz siadałam do kompa, odpowiadałam na mejle, umawiałam się z klientami... Pracowałam jako doradca techniczno-handlowy firmy z Niemiec, na terenie całego kraju. Były targi, konferencje. Nie skupiałam się na swoim wyglądzie, perukę tłumaczyłam, jako zmiana fryzury. Oczywiście przed zaprzyjaźnionymi ludźmi i przed szefostwem firmy, choroby nie ukrywałam.
Dałam radę, bo jak mus, to mus. A Ty masz znacznie ważniejsze zadanie ode mnie i zapewniam Cię znajdziesz siły dla swojego synka. Potrzebna Ci tylko będzie pomoc, gdy będziesz w szpitalu i może z tydzień-dwa po mastektomii. Chodzi o to, by blizna się dobrze zagoiła.
Reniferku, głowa do góry, nie martw się na zapas (i nie jest to frazes) a siły oszczędzaj na walkę z nieproszonym gościem i na pielęgnacje synka.