Witam po bardzo długiej przerwie .Oj działo i dzieje się u mnie.....
Lato minęło bez sensacji, kwiatki rosły i kwitły na podwórku, ani razu mnie deszczówka nie zalała....
W sierpniu poszłam do ortopedy bo już nie mogłam wytrzymać z bólu kolana. Ortopeda miał "usg"
w oczach i dłoniach.....Zapodał mi zastrzyk w kolano i ...Było dobrze przez miesiąc. W październiku kolejna wizyta i kolejny zastrzyk. Po kilku dniach nie mogłam chodzić. Kolano "nie trzymało". Zaczęłam szukać prywatnie ortopedy. W ubiegłym roku moja znajoma otworzyła Przychodnię Lekarską. Przyjmował rekomendowany przez kilka osób ortopeda. Zrobił usg i.... ściągnął z kolana dwie strzykawki płynu. Postraszył, że pewnie skończę na stole operacyjnym. Następną wizytę miałam 23 grudnia . Tym razem tylko jedna strzykawka płynu. Dostałam skierowanie na rtg i następna wizyta 7 stycznia. Wigilia...I znów KTOŚ zostawił przy stole puste miejsce....Kolację wigilijną zjadłam sama u siebie. Zresztą tak naprawdę ze względu na zakaz jedzenia ryb miałam tylko zupę , sos pieczarkowy z ziemniakami. Mimo zaproszenia przez bratową ,podziękowałam bo....nie chciałam Im popsuć moim płaczem wieczerzę. Co roku ja i brat płakaliśmy a teraz to bym ryczała...Ale przed południem bratanica zawiozła mnie na cmentarz i pojechałam do Nich z opłatkiem. No i nie dałam rady aby nie płakać. Bratowa później powiedziała, że smutno było ale gdybym była to byłoby gorzej.
Na 27 grudnia miałam wizytę w Poradni Genetycznej w Szczecinie. Wymyśliłam sobie, że pojadę w pierwsze święto i wrócę po badaniu.
W pierwsze święto rano pojechałam do Szczecina. Dzięki Hali z Forum Amazonek, miałam nocleg w samym centrum. Pokój z zapleczem kuchennym OK. Wieczorem poszłam sobie na spacer obejrzeć świąteczne dekoracje. Poszłam spać ok.23:00. Już zasypiałam gdy usłyszałam, jak do drzwi obok dobija się jakaś kobieta. Pomyślałam, że byli na imprezie i facet napity przyszedł , zamknął się i nie chce Jej wpuścić. Po kilkunastu minutach ponowny hałas. Tym razem jakiś męski głos prosi o otwarcie drzwi. Bez rezultatu. Po chwili pukanie do moich drzwi i "Policja, proszę otworzyć". Przez wizjer widzę , że to prawda. Otwieram. Chcieli zobaczyć czy z mojego mieszkania można dostać się do sąsiedniego. Nie można było. Kobieta wyjaśniła, że zerwała z facetem, który pije, ćpa...W związku z tym, że facet nie otwierał, wezwano straż pożarną. Strażacy wyważyli drzwi. Całe szczęście, że facet żył. Po ok. 2 godzinach zasnęłam wspomagana tabletką. Rano obudziło mnie słońce, śniadanko i na spacerek. Nazajutrz wizyta na genetyce , rozmowa z lekarzem, pobranie krwi i do domu. Miałam wykupiony bilet na późniejszy pociąg ale nie chciałam czekać więc pojechałam wcześniejszym. I całe szczęście bo na trasie była awaria i opóźnienie ok. 3 godzin. Pociąg, którym miałam wracać został wycofany. Szczęśliwie choć spóźniona wróciłam do domu . Trzy dni a tyle atrakcji ......
W domu ogarnęłam wszystkie sprawy bo 3 stycznia 2022 r jechałam do szpitala WCO Poznań na wymianę implantu. Dwa lata temu przy jednoczasówce miałam włożony mniejszy implant. Miałam mieć uzupełnienie tłuszczykiem ale pandemia spowodowała, że odpuściłam sobie. Implant trochę się przesuwał i jak się źle obróciłam itp to uciskał na żebra. 4 stycznia miałam wymianę na większy. Trochę się mój pobyt przedłużył bo chłonka schodziła dość długo. I znowu trafiłam na wspaniałe dziewczyny na Oddziale. Było Nas kilka ,które zostały na weekend. W niedzielę pod wieczór jedna z dziewczyn stwierdziła, że Nas nauczy tańca integracyjnego. Poprosiła pielęgniarkę aby nas nagrała i....Było miło i wesoło aż przyszła pielęgniarka aby powiedzieć, że za chwilę cisza nocna. Rano przyszedł mój lekarz - Ordynator Oddziału i powiedział, że idę do domu ale wcześniej na zmianę opatrunku. Gdy przyszłam do zabiegowego doktór spytał jak się czuję. Mówię, że bardzo dobrze na to usłyszałam : wierzę i widziałem wczorajsze tańce....Szczęka mi opadła i pytam co i jak? Na to rezydent mówi, że w tv pokazali. Qrde pielęgniarka wysłała filmik do Ordynatora....No ale to jest lepsze aniżeli ściąganie psychologa do "załamanych" pacjentek. Utrzymujemy kontakt , wspieramy się tzn ja z moim wieloletnim doświadczeniem jestem jak "eksponat"....Wszystko było dobrze, tak mocno nie bolało, goiło się. 24 stycznia kolega zawiózł mnie samochodem do kontroli . Doktór zadowolony z efektu operacji. Ja też. Wróciliśmy ok.14:00. Byłam jakaś zmęczona, śpiąca. Po obiedzie czułam , że mam temperaturę, dreszcze. Wzięłam Ibuprom i na fotelik. Niestety temperatura rosła. Ok. 20:00 - 39,4 C. Wzięłam Nurofen i postanowiłam ,że jak temperatura nie spadnie to wzywam Pogotowie. Temperatura zaczęła spadać więc poszłam spać. Rano już nie miałam temperatury. W związku z awarią projektora filmowego postanowiłam w środę zadzwonić do lekarza i iść na zwolnienie lekarskie, tymbardziej, że miałam temp.37,4 C katar i kaszel. No i usłyszałam...Od dzisiaj jest Pani na kwarantannie i dostanie pani zlecenie na wymaz. Pojechałam w czwartek modląc się, aby wreszcie KTOŚ wypowiedział się o mnie NEGATYWNIE. W piątek rano przyszedł wynik POZYTYWNY, izolacja do 6 lutego. Nie mam temperatury, saturacja i tętno w normie, kaszlu i kataru nie mam. Jeszcze te dwa dni muszę wytrzymać.....
Jestem potrójnie szczepiona....Już przestałam głośno mówić co miałam od kilkunastu lat robić.....
No to sobie popisałam i opisałam co u mnie....
Byle do WIOSNY....