Po pustym łbie goniły mi się stare dowcipy dwa w majówkowy weekend.
Jeden się przedarł był i został opowiedziany teściom.
Wymaga doopowiedzenia, dowcip o dowcipie to wręcz
"Mam! Jeszcze w podstawówce chyba Jacek P. to opowiadał!" - i zaczynam...
Jak już się wychichotała teściowa, to się od razu dowiedziałem wszystkiego o widzeniu/lub_nie ostatnio i kiedyś Jacka P., jego rodziny. Bond się chowa
No i teść, który następnego dnia fragment szmoncesu zacytował, dopasowując idealnie do sytuacji...
Jadziem:
Niedziela.
Wraca Maciej z sumy.
Dwie pizdy pod oczami, śliwy takie że ledwo widzi.
Do karczmy raczej nie miał czasu...
- coś narobił znowu?
- wójtowej żem chciał pomóc.
- wójtowej?? ty??? niby jak?
- bo wiesz... po małym podniesieniu, jak wstawała, jej się kiecka między pośladkami ...i żem jej to wyjął. i jak się odwinęła...
- a drugie oko?
- przy dużym podniesieniu pomyślałem, że tak lubi i żem jej te kieckę tam wepchnął...