W 4 klasie zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Trzymało mnie (z przerwami na inne obiekty westchnień) 4 lata. Śliczny był: czekoladowe oczy, brunet, ciemna cera, wysoki, szczupły. Ni, miód z boczkiem po prostu.
Gdy chorowałam znajoma wysłała mi zdjęcie nieco wyłysiałego Hindusa w okularach z komentarzem: masz ciepłe pozdrowienia od tego mężczyzny. Za kijaszka sobie nie mogłam przypomnieć znajomości z jakimkolwiek mieszkańcem Indii...
A to był ON. Chyba bym się teraz już nie zakochała ;-)