Góry kocham od zawsze. Aż się dziwię, że dotąd nie założyłam w naszym forumowym domku miejsca, gdzie byśmy dzieliły się wszystkim, co dotyczy gór
W młodości wędrowałam głównie po Karkonoszach, potem pokochałam Bieszczady, a gdy już poznałam Tatry, to inne polskie góry odstawiłam. Ciągnęło mnie tylko do nich. Teraz spokojniej, cieszę się z każdego wyjazdu w góry i w ogóle z faktu, ze mogę po nich połazić.
Wczoraj wróciłam z pobytu w Karkonoszach Czeskich. Wyprawy z Dolnych Miseczek. Każdego dnia do innej Boudy (schroniska). Łącznie w ciągu 6 dni zrobiliśmy 97 km (jak dobrze, że są aplikacje w komórce, która podaje odległość, czas i wysokość n.p.m.) Jeden lajtowy 7 km, pozostałe dni, to średnio 18 km/dzień. Dwa razy mieliśmy śnieżycę, czasem była mgła, a czasem przezierało słoneczko, że widać było z trasy do Łabskiej Boudy, Śnieżne Kotły, wg mnie najładniejszą trasę w Karkonoszach, po stronie polskiej.
Wróciłam naładowana energią, przybył mi kilogram, ale to albo masa mięśniowa
albo efekt nadmiaru nalewek rozgrzewających na trasie i dobrego czeskiego piwka
A tak wyglądają ośnieżone smreczki na szczycie, w drodze do Łabskiej Boudy