Aquila,
to zależy, jaki to okres, czy tuż po wysypie, kiedy wszystko jeszcze swędzi i czasami boli, czy już troszkę zaleczony.
Z podstawowych zasad zwłaszcza przy tym czynnym, uważać na gorące potrawy, mocną kawę i alkohol.
Potem można sobie już pozwolić. Mycie buzi zimną wodą, bez wycierania ręcznikiem, to stosuję do dzisiaj.
Tak aby naczynka same się zamykały.
Zero opalania w pierwszym okresie. Potem też już można.
Z kosmetycznych rzeczy, tzw. galwan, tj. w gałeczkach, po prądem, w których są umieszczane zamiennie dwie wit. chyba c i e, jeździmy po buzi, a potem lampa, jedynie niebieska, ściągająca. Chyba 10 zabiegów na jedną turę, zwiększając codziennie dawkę i wydłużając czas lamp.To robimy dwa razy do roku przed okresami bardzo zimnymi i bardzo ciepłymi, czyli wiosna, jesień, aby po zabiegach skóra się mogła wyciszyć.
Brałam też w tych okresach antybiotyk i stosowałam maść robioną w aptece, jak odszukam receptę to Ci podam składniki. Tylko się przypomnij.
Kupę rzeczy zapomniałam, bo teraz praktycznie nie mam z tym problemu.
Trochę kłócił się z moja skórą tamoś, ale jakoś radziłam sobie.
Ogólnie chodzi o to, aby ani dietą, ani czynnikami zewnętrznymi, wiatr, mróz, słońce nie podrażniać skóry.
Doprowadzić do jej całkowitego wyciszenia. Stad to dziadostwo nazywają nerwicą naczyń.
No ale też ma tu znaczenie gospodarka hormonalna.
Ja miałam najgorzej w końcówce ciąży i zaraz po niej.
No i niestety nie ma na to dziadostwo jednego panaceum, a trzeba obcykać te rzeczy, które nam szkodzą.