Trochę z innej strony.
Kiedyś jakaś mądra głowa z kolei wyjaśniała, że ta choroba ma duże uwarunkowanie biologiczne. Ponoć jest jakieś białko w mózgu, które się ma, lub nie, i które "uwalnia" się pod wpływem negatywnych bodźców zewnętrznych, w takiej właśnie postaci, czyli w postaci depresji.
Mam też koleżankę schizofreniczkę, a właściwie dwie, u której choroba przez długie lata trzymana jest w ryzach przez leki i aż dziw bierze, że zaostrzenie objawów następuje na wiosnę lub jesień. A różne okresy bywały. Poza tym super dziewczyna. Mówiłam jej zawsze, że mało komu zostawiłabym swoje jeszcze małe wtedy dziecko pod opieką, jej natomiast, mimo choroby, tak