Mama znowu jutro idzie do szpitala na dwa dni. Niewiele mówi, ale zdaje się, że poprzednim razem... wcale nie zrobiła tej gastroskopii bo stanowczo odmowiła połknięcia tej rury
I co robic z takimi chorymi, przeciez jak znowu nie połknie, to jej tego badania nie zrobią
A w Madhuvan mamy "dzien obciachu". Dzisiaj mielismy konferencje telefonoczna z naszym guru. Takie konferencje odbywaja sie niemal w każda niedziele, ludzie z róznych krajów dzwonia i zadaja pytania. Nasz Syamek juz od dwóch tygodni usiłowal zadac swoje pytanie, ale mamy dziwne glośniki, ktore wyłaczaja mikrofon w telefonie gdy sie je włączy przez bluetooth, a do tego komórka Amandy ma rózne hasła i jeszcze trzeba pewne opcje właczyć, więc biedaczysko zanim to wszystko zdołal opanowac, jego kolejka na pytanie przechodzila.
I dziś byla powtórka z rozrywki. Czas na jego pytanie, a on za Boga nie może sprawić, żeby mikrofon zadziałał. Amanda widząc jego desperację napisala na skypie do koordynatora konferencji, zeby dał mu wiecej czasu. No i wreszcie znowu go wywołuja, a on juz z zapasem odkliknął co trzeba, hasła wylaczone. Udało się! Zapytał, guru odpowiada. i nagle... głosnik oznajmia "power off"- bateria sie wyczerpała!
Syam zdesperowany krzyczy "To jakas kłatwa! Wpada do kuchni, zeby podlączyc głośnik do kontaktu. "Musimy kupić nowy głosnik! Niewazne ile bedzie kosztował! Napadniemy na bank!"
"Mam nadzieję, że to sie nie nagrywa"- mówie cicho, gdy tymczasem głośnik ożywa a z niego dobywa sie zbiorowy rechot. Owszem! Wszyscy usłyszeli i przyszłe pokolenia tez usłyszą. Nagrała się tylko fraza 'Napadniemy na bank"!