nie zdążyłam Cię pożegnać, ale wirtualnie przesyłam buziaki i bądź szczęśliwa a Paris! kiedyś dawno było to moje marzenie, być w Paryżu - czasy liceum.
I zdarzyło się, że ktoś, potem mi bliski przez lata (małżeństwo holenderskie bezdzietne) spełniło moje marzenie, zaprosili mnie na trzy tygodnie do Holandii (byłam na drugim roku studiów), a zapraszajac prosili, żebym miała takze wizę francuską
! zafundowali mi pobyt w Paryżu ze swoimi siostrzeńcami, też studentami - cztery cudowne dni, cudowne
! Drugi raz byłam z mężem i dość małymi dziećmi -auto z przyczepą kempingową.Zwiedzanie Paryża zaczęlismy od przyjemności dla dzieci - od Dysneylandu - to był rok, kiedy go otwarli. Tłumy były koszmarne.
Na kampingu pod Paryżem nie było miejsc, dwa albo tzry dni mieszkalismy na parkingu przed kampingiem, ale pozwolili nam kozrystać z łazienek.Kolejne dwa juz wjechaliśmy na kemping, bo zrobiło się miejsce. A bylismy we trzy rodziny, kazda z przyczepą. jak Cyganie.Podróż była daleka, bo aż na wybrzeże Atlantyku, Cote d'Amour.
Amorku mocno "odbiegłam" od życzeń dla Ciebie,
Il faut profites de la vie! nie jestem pewna, czy bez błędu napisałam, mój francuski nieużywany, a ukochany kiedyś....
korzystaj z życia!