czyli Twoje marzenia z innej bajki
Do dzieła
właściwie to sama nie wiem jaka to bajka
mam takie okresy, że mnie coś woła... teraz nadmorze. oglądam sobie wtedy ładne miejsca, pokoje i łazienki w stanie dla mnie akceptowalnym, okolice, znowu pokoje, no, przy łazienkach zatrzymuję się dłużej
taki mój fioł i wyznacznik stopnia odpoczynku... starzeję się chyba. nie umiałabym już odpoczywać na karimacie na trawniku, na ławce, nawet jeśli miałaby to być ławka z widokiem na most karola, wieżę ajfla, koloseum czy fontannę ditrevi... o noclegu piszę, nie o pobycie dziennym. ławki przerabiałam, spanie na podłodze w szkole, na korytarzach/wc ciapągowych, mycie włosów i zębów w lodowatych włoskich fontannach itakdalej... kiedyś tak mogłam i byłam nieprzytomnie przeszczęśliwa. a teraz mi się zmieniło
trzy gwiazdki to absolutne minimum, poniżej bolą mnie wszystkie kości z zębami włącznie (czy zęby to też kości?), a to wypoczynkowi memu nie sprzyja... innym moim współpodróżnikom również
wracając do tego wołania - potem oglądam ceny i jakoś tak... uszy mi się przytykają
do następnego razu
teraz znalazłam (przypadkiem) śliczny pokój z tarasem, w kołobrzegu. jeszcze nie widziałam łazienki. ani cennika
chyba by mię szlag najjaśniejszy trafił pięciokrotnie na taki scenariusz...
Ja nie kumata, czyli chcesz być nad morzem, czy nie
chcę, chcę, jasne że chcę!
tylko wiesz, weekend z szanownym...
zanim by do sylwestra doszło, to byśmy te szampanowe flajszki na łbach se porozbijali...
i tak by się skończył uroczy wyjazd - jedno w kostnicy, drugie w pudle. chyba do tych marzeń trza obrać inną drogę...