Dziś mi powiedziała, że ciągle czekają na wytyczne, programy; że do tej pory w zasadzie nic nie mają poza ogólnikami...
Niestety, to prawda jest... W tv trąbią o reformie, ale na razie to są wszystko niemal ustne deklaracje. Wiele deklarowanych jako pewnik projektów jest dopiero na etapie konsultacji społecznych
(swoją drogą to ciekawe z kim konsultują, bo ani mnie, ani nikogo z moich znajomych nauczycieli nikt o nic w żadnej formie nie pyta
), nie ma jeszcze właściwie żadnych aktów prawnych, mają niby być do marca - i to mnie przeraża, taka reforma, podstawa, programy przygotowywane na szybko, na kolanie
Szkoły dowiedzą się w ostatniej chwili i na hura będą musiały się dostosować. Przecież w takiej sytuacji z tego musi, po prostu musi wyjść bajzel i bylejakość, bez względu na takie czy inne cele i założenia reformy...
I to paranoja jakaś, że tę reformę zaczyna się od środka, zamiast od początku (czyli od przyszłorocznych klas I).