Dziś się dowiedziałam, że Kasia odeszła 1 września...
I choć nie dawała znaku życia od końca sierpnia, to... łudziłam się, że jednak nie dlatego.
Nie mogę uwierzyć. Pamiętam, jak poznałam Kasię, w czasie leczenia w Katowicach. Od razu zwróciłam na nią uwagę. W kolejce smutnych, przygnębionych ludzi, ona się uśmiechała. ZAWSZE. Nigdy nie pokazała, że jest źle, że ma zły humor czy gorszy dzień, choć wiem, że takie bywały. Zawsze do przodu, zawsze z podniesioną głową.