Amazonka - klub internetowy - rak piersi

Rak piersi => Leczenie raka piersi => Wątek zaczęty przez: DanaPar w Maja 10, 2015, 11:08:43 am

Tytuł: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: DanaPar w Maja 10, 2015, 11:08:43 am
 Kiedy przerzut, a kiedy wznowa? Czy gdyby po skończonym leczeniu, robili badanie np. PET i jeśliby coś wyszło, czy nie było by szans na ostateczne dobicie gada, stosując jeszcze przedłużone leczenie (chemia lub radio). Przecież jeśli coś jest po 2-3 latach to zaczątki musiały być po skończonym leczeniu i przedłużając leczenie nie dopuściło by się do wznowy?
jest jakiś sens w tym co piszę ???
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: mag w Maja 10, 2015, 11:27:38 am
nie ma za dużo Dano  ;D

nie ma takiego badania, nawet sławny PET nie jest zdolny, by pokazać pojedynczą komórkę nowotworową - dlatego nie ma badania po skończonym leczeniu, które by cokolwiek nam zagwarantowało,

przerzut to rak w odległych narządach (wątroba, płuca, kości),
wznowa jest albo w bliźnie albo na linii węzłów chłonnych,
po pachowych masz obojczykowe
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Amor w Maja 10, 2015, 11:30:30 am
myślę,że to pytanie do eksperta ,może on cos sensownego odpowie bo my możemy tylko gdybac. U mnie też było powiedziane- wznowa albo cos zostało niezdiagnozowane po pierwszym razie. TYlko,że  miałam w tzw.międzyczasie ze 3 razy USG!! Może MR cos by zobaczył? Kto wie? naukowe  badania cały czas trwają
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: DanaPar w Maja 10, 2015, 12:17:50 pm
Mag, Amorku  :-* :-*, to co piszecie jest logiczne, ale mnie nigdy nie opuszczają myśli o niedostatecznej kompleksowej diagnostyce po skończonym leczeniu i szybkich wznowach, przerzutach (na szczęście nie występujących często  :) )
Znowu nie na tem wątek, ale w kontekście. Znajoma miała raka jelita grubego. Operacja (środkowa część więc odbyt pozostał) kawałek jelita wycięty, łącznie z sąsiednimi węzłami. Po zadzwoniła do lekarza prowadzącego z pytaniem o wynik. Przez tel. uzyskała informację, że jest wszystko ok. guz niezłośliwy i nie będzie dalszego leczenia. Z tej radości zdecydowała się na operację haluksów, którą od dawna odkładała.
Po 1-2 miesiącach, gdy już była po operacji stópek  i uziemiona na 6 tygodni, przyszedł wynik. Rak GII z naciekaniem. W węzłach też coś było i też naciekało do torebki (piszę z pamięci, może być niedokładnie sformułowane). Podobno na kontynuację leczenia w tym momencie było za późno (za duży odstęp czasu od operacji) Jej przerażenie >:( , panika lekarza, który o tym niby dobrym wyniku poinformował.
Natychmiast był PET, powtarzany jeszcze po pół roku i kolejne 3 lata raz na rok, była TK, USG; wszystko nader często. I co okazało się, za każdym badaniem, że jest ok. Znajoma uniknęła chemii, czuje się rewelacyjnie już ponad 5 lat od operacji.
A w onkologii stosuje się standardy i jeszcze na siłę się o wszystko upraszamy, a nie szczegółową diagnostykę, by nie przesadzać z chemią, radio lub dać od razu na ful, niezbędny, dla konkretnej osoby, konkretnego raka (diagnostyka w międzyczasie). A tak się dzieje dopiero przy przerzutach  :-\ :-\
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Ewka_79 w Maja 10, 2015, 12:35:06 pm
Ja też mogę dopisać, że żadnych badań nie miałam. Przed operacją były obiecanki, że bęie scyntygrafia i wszystki kompleksowe badania, a tu figa z makiem. Miałam tylko wstrzyknięcie izotopu i badanie krwi. Dopiero w styczniu miałam rtg klaty, usg brzucha, ekg i ukg serca, które i tak nie pokazało pełnego obrazu serca, ponieważ po tej stronie mam ekspander.
Jak spytałam się lekarki o PET to usłyszałam, że absolutnie nie ma takiej potrzeby. Wiem, że będę mieć rezonans ale nie wiem kiedy. Chyba z eekspanderem nie wolno robić.
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Amor w Maja 10, 2015, 12:43:50 pm
Ja miałam badanie PET dopiero 1,5 roku po zakończeniu leczenia wznowy. Becia tez chyba miała ,albo MR i TK.
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Becia w Maja 10, 2015, 12:51:41 pm
Dana, mnie też może nie powiem, że nie opuszczają, ale nachodzą myśli o niedostatecznej diagnostyce  ::)
już Ci wszystko wyjaśniam, w skrócie, ale mam nadzieję logicznie i zrozumiale  :P

ale najpierw pytanie do SPA, czy nie lepiej przenieść ten temat do jakiegoś ogólnego wątku o leczeniu  ???

wrzesień-październik 2006 usg, biopsja - komórki nowotworowe
listopad operacja - mastektomia podskórna z jednoczasową implantacją - hist.-pat. T1cN0M0, hormonozależny HER-2 ujemny
od stycznia 2007 - chemia 6 kursów FEC (ówczesna kierownik kliniki onkologii zastanawiała się, czy w ogóle jest celowa chemoterapia), potem tamoxifen, ponieważ wróciła miesiączka - zoladex 2 lata
w międzyczasie standardowe badania RTG klatki, usg i TK jamy brzusznej, usg piersi i ze względu na silikonowy implant MR piersi
zoladex skończyłam w listopadzie 2009, a w lutym 2010 wymacałam sobie zgrubienie
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: DanaPar w Maja 10, 2015, 01:07:10 pm
Widzisz Amorku, tak jak pisałam, przy wznowie, przerzutach robią dokładniejszą diagnostykę, ale przy pierwszym leczeniu, mam wrażenie, że nie. Ja do dziś nie miałam nigdy scyntygrafii, PET, TK, RM tylko cycków, bo odmówiłam kategorycznie mammografii. Teraz po 9-ciu latach tylko RM cycków i pyta, czy pilnuję ginekologa.
Beciu, tu akurat kontekst mi podszedł do moich wypowiedzi, ale naturalnie, nie mam nic przeciwko, by SPA uporządkowała ten wątek i przeniosła, gdzie należy
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Amor w Maja 10, 2015, 01:15:52 pm
Zawsze lepsza byłaby dokładna diagnostyka i kontrola. Na pewno rozbija się wszystko o pieniądze , wciąż przecież ich brak. A jak wynik jest taki jak u Beci ( miałam jak na ironię taki sam, z róznica ze mój pierwszy był potrojnie ujemny ) to uważają ,że tu już niczego sprawdzać nie trzeba! Od zachorowania łudzę się,ze odwiedzając gina  i USG  co poł roku , czemuś  zapobiegnę . Przynajmniej jestem ciut spokojniejsza.  Oczywiście sama za to płacę!
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Becia w Maja 10, 2015, 01:22:20 pm
c.d.
marzec 2010, po usg, biopsji i MR całej klatki, usunięcie 15 węzłów podobojczykowych - wszystkie zajęte, ten sam typ raka
kwiecień-październik 2010 - 4 AC, potem 4 taxole co trzy tygodnie
po chemii scyntygrafia
ze względu na planowaną radioterapię konieczność usunięcia implantu i skóry - dla mnie dramat, bo przecież mam tak dobrze dobraną protezę i w dodatku swoją skórę i brodawkę
radioterapeutka z Gliwic nawet po rozmowie z onkolożką (żoną mojego chirurga pracującą w IO) nie zgadza się naświetlać z implantem
listopad 2010 usunięcie implantu i skóry piersi, potem radio na klatę, a w kwietniu 2011, ze względu na wysoką hormonozależność, kastracja radiologiczna
od maja 2011 do nadal Lametta

dopiero niedawno przy kontrolnej biopsji jakiegoś podejrzanego węzła (oczywiście w Rudzie Śl.) od patomorfologa dowiedziałam się, że gdy rak jest zlokalizowany pod brodawką, to w pierwszej kolejności rozsiewa się do węzłów podobojczykowych, a nie pachowych
radiolog stwierdził, że od pierwszego razu musiał zostać jakiś mikroprzerzut
sama sobie dopowiedziałam, że wobec tego leczenie nie było na tyle skuteczne, bo nie dobiło gada...
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Amor w Maja 10, 2015, 01:30:17 pm
Gdzieś czytałam,że pozostawienie własnej brodawki jest dużym ryzykiem w tej chorobie.
A u mnie musiało dojść do mikrowszczepu przy operacji , bo skąd ta gadzina w bliźnie gdy guz nie był głęboko i pierś była dokładnie pochlastana i przeszukana ?? a w kilka miesięcy po zabiegu miałam 3 razy USG blizny !!!
i tak właśnie możemy sobie gdybać! Dowiem się jak w Stanach kontrolują po zabiegu ,jaką stosują diagnostykę i profilaktykę po leczeniu.
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Becia w Maja 10, 2015, 01:37:02 pm
Gdzieś czytałam,że pozostawienie własnej brodawki jest dużym ryzykiem w tej chorobie.

może i tak, ale usunięta w 2010r. skóra i brodawka były czyste  :-\
teraz możemy sobie tylko pogdybać, ale mimo wszystko trza iść naprzód  :) 
:0ulan:
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: mag w Maja 10, 2015, 01:39:34 pm

ale najpierw pytanie do SPA, czy nie lepiej przenieść ten temat do jakiegoś ogólnego wątku o leczeniu  ???
 



najlepiej by było, gdyby każdy chcąc pogadać na inny temat niż tytuł wątku, znalazł sobie miejsce na to i tam albo pytał, albo zakładał nowy wątek,
teraz nic Wam nie przeniese, bo z deski to mogę nabroić i potem będziem forum na księżycu szukać


 :P
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: ptaszyna w Maja 10, 2015, 02:03:55 pm
potem będziem forum na księżycu szukać [/color]


Maguś, ale musi być pełnia, inaczej ni huhu  xhc
żeby dziad nie zostawił pyłka po sobie miałam radioterapię, przynajmniej mi tak tłumaczono  ::)
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Becia w Maja 10, 2015, 02:49:55 pm
ale najpierw pytanie do SPA, czy nie lepiej przenieść ten temat do jakiegoś ogólnego wątku o leczeniu  ??? 

najlepiej by było, gdyby każdy chcąc pogadać na inny temat niż tytuł wątku, znalazł sobie miejsce na to i tam albo pytał, albo zakładał nowy wątek,
teraz nic Wam nie przeniese, bo z deski to mogę nabroić i potem będziem forum na księżycu szukać
 :P

temat niespodziewanie mi się rozwinął po pytaniu Dany i jak pomyślałam o założeniu nowego wątku, to już było za późno  ::)
zwalić mogę na mój zryty coraz bardziej beret  :-[  :P
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: DanaPar w Maja 10, 2015, 03:28:43 pm
Mag, mieszanie tematów w wątkach, to nasza specjalność  :(
Niech będzie, że ja namieszałam  :-*
A w odpowiedzi na poprzednie posty; zawsze wielka niewiadoma, ale wiara czyni cuda i tego się trzymajmy

Ciut się zrehabilituję. Moja mamusia miała przedoperacyjną radioterapie. Było to w roku 1976-77.
W tym czasie byłam w ciąży i ciężar pomocy przy leczeniu przejął na siebie mój brat, niewiele mi mówiąc, bym się nie denerwowała. Rzecz działa się w Poznaniu. Guz nie nadawał się do operacji. Mamusia wykryła go z rok wcześniej, ale inne sprawy (np. mój ślub) nie pozwoliły jej zająć się leczeniem (też trzymała to w tajemnicy, nic nie wiedziałam). Lampy spaliły ciało doszczętnie. Były to dawne czasy, chemii przedoperacyjnej pewnie nie było i info od lekarze, że jak guz się zmniejszy, dopiero możliwa będzie operacja. Nigdy nie zapomnę wyglądu tego spalonego ciała (pierś + pacha). Musiało to się wygoić i po jakimś czasie (też nie pamiętam dokładnie) operacja. Nie wiem, czy wtedy badano hormonozależność. Raczej nie, ale mimo to mamusia brała tabletki (już nazwy nie pamiętam) przez 5 lat, tak jakby był hormonozależny. Cyrk był z ich zdobywanie, bo w zasadzie tylko w aptekach z darów. Operacja była po kilku miesiącach od tej radioterapii i mamusia sobie spokojnie żyła 16 lat. Po tym czasie pojawiły się przerzuty do wątroby. Chemia je ujarzmiła. Mając 70 lat zmarła na typową niewydolność krążenia, a nie na raka, 4 lata od stwierdzenia przerzutów do wątroby.
Opisuje to tak szczegółowo, by pokazać, że nawet w tak odległych czasach (ponad 38 lat temu) udawało się pokonać tę chorobę  :)
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Amor w Maja 10, 2015, 03:39:47 pm
To bardzo optymistyczne Dana.   Na podstawie przykładu twej rodzicielki wysunąc wniosek ,iż należy się badac, kontrolować, by mieć szansę na leczenie i wyleczenie. Mama mojej koleżanki  ponad 30 lat temu zachorowała, miała mastektomię i tabletki na 5 lat.  PO 19!! latach zdiagnozowano u niej  zaawansowanego  raka w okolicy mostka , płuc. Podobno miało to związek z rakiem piersi. Niestety umarła ,ale nie badała się już od wielu lat  i jak ją zdiagnozowano, było  za późno na jakiekolwiek leczenie.
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: DanaPar w Maja 10, 2015, 03:51:19 pm
Moja mamusia tylko bagatelizowała (lub uznała priorytety rodzinne) na początku. Potem już niemalże, co rok robiła TK. Kuzyn w Poznaniu był szefem przychodni (chyba MSW) radiologii i skrzętnie z tego korzystała, robiąc TK.
A faktycznie optymistyczne jest to, że mimo zaawansowania choroby dała radę.
To, co było w wątrobie było potwierdzonym przerzutem (nie wiem na jakiej podstawie).


Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Becia w Maja 10, 2015, 05:29:23 pm
Mag, mieszanie tematów w wątkach, to nasza specjalność  :(
Niech będzie, że ja namieszałam  :-*

Dana, nie namieszałaś, tylko zapytałaś o szczegóły mojej choroby  :P
 :-*

a ja wierzę, że gdy mag wróci z lasu i nie będzie już zdana tylko na "deskę" przeniesie posty do wątku "ogólnie o diagnostyce i leczeniu"  C:-)
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: oooAncia! w Grudnia 14, 2017, 09:56:58 pm
Nie znalazłam wątku o tamosiu, ale kojarzę, że to tu to tam pojawiały sie posty i 5, 10 latach terapii.
Dzisiaj się dowiedziłam (pani dr Radecka była na spotkaniu z nami w sanatorium), że w zeszłym tygodniu była jakaś wielka konferencja w USA dotycząca raka piersi i nowy standard leczenia wynosi 7 lat. Że nie ma sensu dodatkowych 3 lat, bo nie wpływa to na przeżywalność/zapadalność. A jednak te 3 lata mają wpływa na kości (niekorzystne).

To ta pani dr https://www.youtube.com/watch?v=X9lNvL9wnQo
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: braja w Grudnia 14, 2017, 11:03:42 pm
Amerykańce chca oszczędzać na chorych  >:(  Jak zaglądam na tamtejsze fora to niektóre mają hormony nawet i po 20 lat  :o
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: lulu w Grudnia 14, 2017, 11:19:27 pm
Jak na chłopski rozum (ale i po dyskusji z patologiem) wziąć mój wynik histopatu z 2015r., to być może brany (od 2008r.do 2012r.) tamoś, egistrozol, mamostrol, miały wpływ na guza w drugiej piersi, mimo ujemnych pr. i er. Nie przytoczę teraz dosłownie opisu ale było tam, między innymi o tym, że nastąpił rozpad komórek rakowych i dobrej odpowiedzi na chemię. Po pierwszym zachorowaniu nie miałam nic innego tylko te trzy tamosiowate tabletki. Właśmie patolog, który badał grubą igłę, powiedział mi, że "antyhormony" są też zaliczane do chemii. Przyszło mi nawet do głowy, że może ten mój drugi rak w czasie brania tamosiowatych zmienił swoją orientację pr. i er. z + na -.
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: amado w Grudnia 14, 2017, 11:20:36 pm

he, he zawsze było, że tamoś dobrze na kości wpływa, to inhibitory aromatazy są be (osteoporozę czynią)
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: amado w Grudnia 14, 2017, 11:26:48 pm
znalazłam ten artykuł z konferencji w San Antonio
https://www.medscape.com/viewarticle/889788
mowa tam o dodatkowych 2 latach IA
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: betty w Grudnia 14, 2017, 11:31:24 pm
Ja bym swojej osteo nie wiązała z tamosiem, raczej z zoladexem.
Tytuł: Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
Wiadomość wysłana przez: Mirusia w Grudnia 15, 2017, 07:38:35 am
Ooooo......... moja pani doktor. Chyba za dużo powiedziane. Zaordynowała chemię, krótko potłumaczyła, przeprosiła i poleciała na szkolenie.
Kazała wziąć pielęgniarkom mój telefon. Ha, wieczorem zadzwoniła, przepraszając, że miała za mało czasu dla mnie, pytając, czy mam jeszcze jakieś wątpliwości i jak się czuję. Zaskoczyła mnie. Prowadziła moją koleżankę, w trakcie i po leczeniu. Ale to dawno już było. Zmieniły się zasady i teraz jest jedynie na odcinku decydującym o leczeniu, no i na oddziale. M. in. ona decydowała o przedłużeniu mojej hormonoterapii. Iiiii.... najpierw mówiła o 7 latach, potem zmieniła zdanie na 10 i ona pytała w trakcie rozmowy ze mną, czy mam wykształcenie medyczne, bo ponoć  takie fachowe pytania zadaję, a to tymczasem "wina" forum " ;)

Tak, że widzisz ........ ;),
ale kontakt z nią jest fajny, tylko, że zajmuje się tymi sprawa co wyżej pisałam i w kontrolnym u nas jej nie uwidzisz, tylko czasami lekarze wiszą na telefonie do niej, jak mają pytania w twojej sprawie.

Tamoś nie osłabia kości, wręcz przeciwnie.

Taaa.... cały czas powołują się na San Antonio ...