Amazonka - klub internetowy - rak piersi
Różności => Kawiarenka => Wątek zaczęty przez: braja w Września 16, 2020, 05:04:55 pm
-
Po śmierci mamy ogłosiłam częśc jej leków na FB do rozdania, zgłosiła się jedna pani i jej oddałam ale przyznaję, że miałam potem mieszane uczucia, bo ona najprawdopodobniej wcale ich wszystkich nie potrzebowała a niektóre były cudem zdobyte i przez to bardzo cenne i tylko mam nadzieję, że się nie zmarnowały. Nie oddałam jej jednak najsilniejszych przeciwbólowych, Dorety i plastrów Transtec, choć nalegała, uznałam jednak że jako pacjentka bez przerzutów absolutnie nie potrzebuje takich leków. I nie wiem co z nimi zrobić. Majątku na receptę nie kosztują, wyrzucić jednak szkoda, bo są jeszcze dobre. Teoretycznie mogłabym wziąć ze sobą dla chłopaków od silnego bólu głowy czy urazów tylko czy to legalne? Recepta nie była przecież na mnie. A już najgorsze jest to, że gdzieś miałam jeszcze maryśkę, kupioną oficjlnie, ale mama nie chciała jej palić i paczuszka zostałą niemal nietknięta. A teraz nawet nie wiem co się z ta paczuszką i z paragonem stało i już mam wizję, że mnie zatrzymają jako jakiegoś przemytnika jak mi się to gdzieś nie daj Boże w walizce na lotnisku zaplącze, bo było naprawdę malutkie. Te które nie były rozpakowane oddałam w DPSie, niestety czy stety, nie potrzebowali tam przecibólowych. Hospicjum miało zakaz przyjmowania takich darów ::((
-
W Austrii takie rzeczy oddaje się do apteki.Wyrzucać na śmietnik nie wolno.Spytaj może to jedyne wyjście.
-
W PL także w aptekach stoją specjalne pojemniki na przeterminowane specyfiki.
-
Warto skontaktować się z hospicjum, co prawda przeterminowanych, mocno, leków niw przyjmują ale ich lekarz potrafi ocenić co może się przydać.
-
Lulu, próbowałam- zakazano im przyjmowania takich leków z powodu koronawirusa. Gdyby nie to, że ta Doreta spowodowała u mojej mamy halucynacje, a za posiadanie opiatów grozi więzienie, to bym po prostu wrzuciła do walizy i powiozła w tropiki, gdzie zawsze ktoś się gdzieś wywali i jest obolały, albo Syamek ma atak woreczka żólciowego i przyda mu się coś mocniejszego od bólu. A tak to nie wiem, może spróbuję popytać w lokalnym klubie Amazonek (to na końcu świata i strasznie mi się nie chce tam iść). Plastry kosztowały grosze na receptę, ale tą receptę tak trudno było wydusić od głupiej rodzinnej. Może ktoś miewa podobny problem i przydałoby mu się pudełeczko na zapas
-
Gdybyś miała ze sobą receptę, na siebie, to chyba mogłabyś przewieźć.
-
Tak wiem. Ale takiej recepty przecież nie dostanę. Choć parę dni temu jak mi kręgosłup ostro dawał do wiwatu to spoglądałam tęsknie na tą półeczkę >:D
-
Z pewnością najbliższa apteka przyjmie takie leki i będzie wiedziała co z nimi zrobić.