Autor Wątek: rozważania o badniach po skończonym leczeniu  (Przeczytany 7938 razy)

Offline DanaPar

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 10911
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #15 dnia: Maja 10, 2015, 03:28:43 pm »
Mag, mieszanie tematów w wątkach, to nasza specjalność  :(
Niech będzie, że ja namieszałam  :-*
A w odpowiedzi na poprzednie posty; zawsze wielka niewiadoma, ale wiara czyni cuda i tego się trzymajmy

Ciut się zrehabilituję. Moja mamusia miała przedoperacyjną radioterapie. Było to w roku 1976-77.
W tym czasie byłam w ciąży i ciężar pomocy przy leczeniu przejął na siebie mój brat, niewiele mi mówiąc, bym się nie denerwowała. Rzecz działa się w Poznaniu. Guz nie nadawał się do operacji. Mamusia wykryła go z rok wcześniej, ale inne sprawy (np. mój ślub) nie pozwoliły jej zająć się leczeniem (też trzymała to w tajemnicy, nic nie wiedziałam). Lampy spaliły ciało doszczętnie. Były to dawne czasy, chemii przedoperacyjnej pewnie nie było i info od lekarze, że jak guz się zmniejszy, dopiero możliwa będzie operacja. Nigdy nie zapomnę wyglądu tego spalonego ciała (pierś + pacha). Musiało to się wygoić i po jakimś czasie (też nie pamiętam dokładnie) operacja. Nie wiem, czy wtedy badano hormonozależność. Raczej nie, ale mimo to mamusia brała tabletki (już nazwy nie pamiętam) przez 5 lat, tak jakby był hormonozależny. Cyrk był z ich zdobywanie, bo w zasadzie tylko w aptekach z darów. Operacja była po kilku miesiącach od tej radioterapii i mamusia sobie spokojnie żyła 16 lat. Po tym czasie pojawiły się przerzuty do wątroby. Chemia je ujarzmiła. Mając 70 lat zmarła na typową niewydolność krążenia, a nie na raka, 4 lata od stwierdzenia przerzutów do wątroby.
Opisuje to tak szczegółowo, by pokazać, że nawet w tak odległych czasach (ponad 38 lat temu) udawało się pokonać tę chorobę  :)
Carcinoma introductale G3: mamotom 22.09.05.
4 x AT
mastektomia + 22 węzły (2 zajęte): 2.01.2006
4 x AC
radioterapia 50,0 Gy w 25 frakcjach
ER-, PR-, HER +++

Offline Amor

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 12128
  • carpe diem
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #16 dnia: Maja 10, 2015, 03:39:47 pm »
To bardzo optymistyczne Dana.   Na podstawie przykładu twej rodzicielki wysunąc wniosek ,iż należy się badac, kontrolować, by mieć szansę na leczenie i wyleczenie. Mama mojej koleżanki  ponad 30 lat temu zachorowała, miała mastektomię i tabletki na 5 lat.  PO 19!! latach zdiagnozowano u niej  zaawansowanego  raka w okolicy mostka , płuc. Podobno miało to związek z rakiem piersi. Niestety umarła ,ale nie badała się już od wielu lat  i jak ją zdiagnozowano, było  za późno na jakiekolwiek leczenie.
styczeń2006, rak piersi lewej, przewodowy inwazyjny,T1N0M0,G1,węzły czyste (Her- ujemny) niehormonozależna,leczenie-  mastektomia na życzenie  i  4 AC
luty2007 ,wznowa  w bliźnie - 8 mm ,  hormonozależna
leczenie- wycięcie  blizny, radioterapia , kastracja radiologiczna jajnikow, tamoksifen 5 lat

Offline DanaPar

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 10911
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #17 dnia: Maja 10, 2015, 03:51:19 pm »
Moja mamusia tylko bagatelizowała (lub uznała priorytety rodzinne) na początku. Potem już niemalże, co rok robiła TK. Kuzyn w Poznaniu był szefem przychodni (chyba MSW) radiologii i skrzętnie z tego korzystała, robiąc TK.
A faktycznie optymistyczne jest to, że mimo zaawansowania choroby dała radę.
To, co było w wątrobie było potwierdzonym przerzutem (nie wiem na jakiej podstawie).


Carcinoma introductale G3: mamotom 22.09.05.
4 x AT
mastektomia + 22 węzły (2 zajęte): 2.01.2006
4 x AC
radioterapia 50,0 Gy w 25 frakcjach
ER-, PR-, HER +++

Offline Becia

  • Swojaki
  • Zakorzeniona
  • *
  • Wiadomości: 3537
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #18 dnia: Maja 10, 2015, 05:29:23 pm »
Mag, mieszanie tematów w wątkach, to nasza specjalność  :(
Niech będzie, że ja namieszałam  :-*

Dana, nie namieszałaś, tylko zapytałaś o szczegóły mojej choroby  :P
 :-*

a ja wierzę, że gdy mag wróci z lasu i nie będzie już zdana tylko na "deskę" przeniesie posty do wątku "ogólnie o diagnostyce i leczeniu"  C:-)
"Człowieczy los nie jest bajką ani snem.
Człowieczy los jest zwyczajnym, szarym dniem."

Offline oooAncia!

  • Swojaki
  • Zakorzeniona
  • *
  • Wiadomości: 3737
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #19 dnia: Grudnia 14, 2017, 09:56:58 pm »
Nie znalazłam wątku o tamosiu, ale kojarzę, że to tu to tam pojawiały sie posty i 5, 10 latach terapii.
Dzisiaj się dowiedziłam (pani dr Radecka była na spotkaniu z nami w sanatorium), że w zeszłym tygodniu była jakaś wielka konferencja w USA dotycząca raka piersi i nowy standard leczenia wynosi 7 lat. Że nie ma sensu dodatkowych 3 lat, bo nie wpływa to na przeżywalność/zapadalność. A jednak te 3 lata mają wpływa na kości (niekorzystne).

To ta pani dr https://www.youtube.com/watch?v=X9lNvL9wnQo
Diagn. 12/2013, potrójnie ujemny, full service usług onkologicznych.

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #20 dnia: Grudnia 14, 2017, 11:03:42 pm »
Amerykańce chca oszczędzać na chorych  >:(  Jak zaglądam na tamtejsze fora to niektóre mają hormony nawet i po 20 lat  :o
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline lulu

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 8007
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #21 dnia: Grudnia 14, 2017, 11:19:27 pm »
Jak na chłopski rozum (ale i po dyskusji z patologiem) wziąć mój wynik histopatu z 2015r., to być może brany (od 2008r.do 2012r.) tamoś, egistrozol, mamostrol, miały wpływ na guza w drugiej piersi, mimo ujemnych pr. i er. Nie przytoczę teraz dosłownie opisu ale było tam, między innymi o tym, że nastąpił rozpad komórek rakowych i dobrej odpowiedzi na chemię. Po pierwszym zachorowaniu nie miałam nic innego tylko te trzy tamosiowate tabletki. Właśmie patolog, który badał grubą igłę, powiedział mi, że "antyhormony" są też zaliczane do chemii. Przyszło mi nawet do głowy, że może ten mój drugi rak w czasie brania tamosiowatych zmienił swoją orientację pr. i er. z + na -.
« Ostatnia zmiana: Grudnia 14, 2017, 11:23:47 pm wysłana przez lulu »
31.12.2007 amputacja piersi prawej metodą Pateya
Carcinoma mammae, G2, ER+, PGR+, HER2-
Przez 5 lat kolejno Tamoksifen, Egistrozol, Mamostrol
Po ponad 7 latach rak piersi lewej
21.08.2015 amputacja piersi lewej
ER-, PR-, HER2+++
4xAC i rok Herceptyna

Offline amado

  • SPA
  • Zakorzeniona
  • *****
  • Wiadomości: 3444
  • mój tekst
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #22 dnia: Grudnia 14, 2017, 11:20:36 pm »

he, he zawsze było, że tamoś dobrze na kości wpływa, to inhibitory aromatazy są be (osteoporozę czynią)


diagnoza: rak piersi przewodowy inwazyjny G3 - 09.2005
operacja: mastektomia - 10.2005
chemioterapia: AC x 4, Taxol x 4
radioterapia
tamoxifen
arimidex

Offline amado

  • SPA
  • Zakorzeniona
  • *****
  • Wiadomości: 3444
  • mój tekst
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #23 dnia: Grudnia 14, 2017, 11:26:48 pm »
znalazłam ten artykuł z konferencji w San Antonio
https://www.medscape.com/viewarticle/889788
mowa tam o dodatkowych 2 latach IA


diagnoza: rak piersi przewodowy inwazyjny G3 - 09.2005
operacja: mastektomia - 10.2005
chemioterapia: AC x 4, Taxol x 4
radioterapia
tamoxifen
arimidex

Offline betty

  • Swojaki
  • Zakorzeniona
  • *
  • Wiadomości: 3944
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #24 dnia: Grudnia 14, 2017, 11:31:24 pm »
Ja bym swojej osteo nie wiązała z tamosiem, raczej z zoladexem.
2004 - mastektomia, docinka węzłów, 6 AC, hormonoterapia
2008 - rekonstrukcja (ekspander)
2015 - wznowa: 19 x paclitaxel, wycinka do samiuśkich żeber, wycinka narządów rodnych, 22 naświetlania, hormonoterapia,

Offline Mirusia

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 7138
Odp: rozważania o badniach po skończonym leczeniu
« Odpowiedź #25 dnia: Grudnia 15, 2017, 07:38:35 am »
Ooooo......... moja pani doktor. Chyba za dużo powiedziane. Zaordynowała chemię, krótko potłumaczyła, przeprosiła i poleciała na szkolenie.
Kazała wziąć pielęgniarkom mój telefon. Ha, wieczorem zadzwoniła, przepraszając, że miała za mało czasu dla mnie, pytając, czy mam jeszcze jakieś wątpliwości i jak się czuję. Zaskoczyła mnie. Prowadziła moją koleżankę, w trakcie i po leczeniu. Ale to dawno już było. Zmieniły się zasady i teraz jest jedynie na odcinku decydującym o leczeniu, no i na oddziale. M. in. ona decydowała o przedłużeniu mojej hormonoterapii. Iiiii.... najpierw mówiła o 7 latach, potem zmieniła zdanie na 10 i ona pytała w trakcie rozmowy ze mną, czy mam wykształcenie medyczne, bo ponoć  takie fachowe pytania zadaję, a to tymczasem "wina" forum " ;)

Tak, że widzisz ........ ;),
ale kontakt z nią jest fajny, tylko, że zajmuje się tymi sprawa co wyżej pisałam i w kontrolnym u nas jej nie uwidzisz, tylko czasami lekarze wiszą na telefonie do niej, jak mają pytania w twojej sprawie.

Tamoś nie osłabia kości, wręcz przeciwnie.

Taaa.... cały czas powołują się na San Antonio ...
« Ostatnia zmiana: Grudnia 15, 2017, 07:40:21 am wysłana przez Mirusia »