Troszkę napisżę, bo od dwóch dni ledwo od migreny widzę. W Tygodniku Kulturalnym zachęcili mnie (a im akurat wierzę), że to wręcz arcydzieło. O przemocy, strachu, ale w taki cwany sposób, że bez epatowania tym. A specyficzny klimat robiła też muza! Po przyjściu do domu, wrzuciliśmy sobie na sprzęt i no...groza. Aktorzy: Del Toro, Brolin i Blunt. Boscy! Fabuła "męska"...jakieś Meksyki, narkotyki, niby nie moja bajka, a łyknęłam bez popijania! Tego samego dnia była na tym w Krakowie moja subtelna córka...też wyła, że wreszcie kino (a krytyczna do bólu). No i to tak...