Święta, święta i .... mina nam zrzedła. Bo siedliśmy nad lapkiem i zaczęliśmy planować wczasy.
Opcje:
1. wyjazd samochodem do Chorwacji lub Czarnogóry razem z moją siostrą, wynajęcie na własną rękę apartamentu.
2. podróż samolotowa i wynajęcie apartamentu na własną rękę (znaleźliśmy nawet coś fajnego na Korfu)
3. spełnienie marzeń juniora i wczasy all inclusive w jakimś fajnym hotelu z basenami, blisko morza.
Skupiliśmy się na opcjach 2 i 3, jako, że tego jeszcze "nie trenowaliśmy". Ze znajomymi mieszkającymi przez wiele lat w Grecji wybraliśmy Korfu. I o ile wynajęcie apartamentu to jeszcze koszty znośne i mogliśmy coś zabukować (do maja możemy odwołać rezerwację), o tyle kupowanie biletów samolotowych i koszty z tym związane, dopłaty za bagaż, polowanie na termin, etc to nas nieco przerosło
Opcja 3. Przeraziło nas, że przy dwóch osobach przynoszących co miesiąc kasę do domu nie stać nas na tygodniowe wczasy w tej formule, bo wydalibyśmy jakieś 10-11 tysięcy złotych. Przecież to jakiś koszmar!!!!
No i miny nam zrzedły...