Niedziela, 15 grudnia 2013r.
Jak trwoga to do Boga. Pewnie tak. Ale też, niepewna diagnozy, postanowiłam nie czekać. Nie czekać na rzeczy, miejsca, smaki, ludzi, które miałam od dawna ochotę odwiedzić, poznać, posmakować, zobaczyć, przeżyć...
Karczówka. Klasztor na wzgórzu nad Kielcami. Byłam tam raz na koncercie przed Wielkanocą. Stałam na schodach przed kościołem, bo taki był tłum. Słuchałam ze zdumieniem pięknego głosu Bronisława Opałko, tak odmiennego od Genowefy Pigwy, do której nas przyzwyczaił.
Tym razem znalazłam się z grubych murach niewielkiego kościółka. Chyba miałam inne wyobrażenie...
Mszę odprawiał ksiądz, który nie trzymał się kurczowo reguł, formułek, etc. Już to wzbudziło moje zainteresowanie, bo widać i słychać było, że myśli i czuje, a nie tylko klepie. A takie właśnie podejście było między innymi powodem unikania kościoła przez wiele lat.
Ewangelia o snach. Jedne z bohaterów posłuchał sennych wskazówek. Drugi nie. I ten drugi przegrał...
Klęcząc prosiłam „Daj mi Panie Boże taki sen. Jeden jedyny. I pozwól go zapamiętać”...
„Byłam w mieszkaniu rodziców. Jeszcze w kuchni stał stary kredens. Sięgnęłam do półki, na której przetrzymywane były ważne dokumenty, portfel, stare książeczki do nabożeństwa (takie z wypukłą okładką) i różaniec mamy: czarne, duże korale...”
Nigdy nie będę miała w rękach tego różańca. Jest już na zawsze przy swojej właścicielce <3
Ale modlitwa jest ze mną nieprzerwanie od dwóch lat... Czasami śmieję się, że Jasia (czyli mama) byłaby ze mnie dumna...
Dwa tygodnie później dostałam od brata mojej przyjaciółki egzemplarz gazety..takiej kościołowej... Wypłyń na głębię..A w niej...modlitewna deska ostatniego ratunku: św. Rita (od spraw beznadziejnych), Nowenna Pompejańska (ojjjj uczy cierpliwości i pokory) i litania do św. Judy...
Jasia by była w szoku...
Różaniec jest ze mną. Karczówka też. Niezwykłe kazania. Często prowokujące. Nawet junior lubi z nami tam chodzić. Upodobał sobie Noc Nikodema i kota dewota mieszkającego w klasztorze...