Jeżeli o mnie mówisz Perło, to nie nazwałam Pana Zieby oszustem. Nie znam go ani nie czytałam jego książek. Czytałam jednka Louse Hay. Książka mi sie podobała- a pani jak się okazuje nigdy nie miala żadnego raka. Podobnie z Huldą Clark. Być może ich metody działaja na niektorych, byc może na nikogo. Ale podając nieprawdziwe informacje na temat własnego stanu zdrowia podważają to co proponują. Bo nagle koronny arguemnt, ze wypróbowały to na sobie odpada. Więc ich ksiązki to albo plagiat, albo bzdura
Oszustami nazywam i będę nazywać ludzi, którzy twierdza, że maja jakies panaceum na raka czy inne dolegliwosci i ze ono w dodatku nie ma skutków ubocznych, a wszystkie inne metody (zwłaszcza oficjalne) sa be. I straszą ludzi straszliwymi skutkami medycyny. To jest głeboko nieetyczne.
Nie ma naturalnych, czy nie, leków bez żadnych skutków ubocznych! Nawet niewinny czosnek moze spowodować ból wątroby (że o zabójczym zapachu z gęby nie wspomnę
). Wiele naturalnych lekarstw to silne trucizny. I uważam, że jest to kompletnie nieuczciwe gdy ktoś proponujac dajmy na to pestki moreli, bo "naturalne" deprecjonuje równie naturalnego pochodzenia taxany. Albo zalecając olej z papryczek grzmi na szkodliwośc radioterapii Jedne i drugie sa toksyczne w dawkach leczniczych. Leczenie głodówka tez wykorzystuje ten sam mechanizm co chemioterapia- ma za zadanie zabic najpierw chore komórki, zanim się zabierze za zdrowe. Ale te zdrowe też na tym co nieco ucierpią, a jeśli nowotwór jest bardzo zaawansowany to ucierpią bardzo. Ludzie powinni dostać rzetelne informacje, zeby podjąć swiadoma decyzję co do swojej metody leczenia i czy wogóle chca sie leczyć.
Na chorych żeruja hordy wampirów. Zarzuceni papierami i ograniczeni NFZtem lekarze często nie chcą się za bardzo angazować. Ale mozna znaleźc takich, którzy potrafia obiektywnie wypowiedzieć się o róznych metodach lub nawet sami je stosują. Trzeba ich tylko poszukać.
W Szczecinie na przyklad byl onkolog z Indii leczący dodatkowo Ayurwedą. Jakos nie miałam energii, żeby złapać z nim kontakt, koleżanka, która go zna mnie namawiała, uznałam jednak ze to za daleko. I jakos to wykształcenie indyjskie nie przeszkadza mu w korzystaniu jednoczesnie z zachodniego.
A kolega, który pod okiem znachora leczył sie "ayurwedyjsko" mlekiem z guza przełyku, nie będąc przekonanym do chemii i radio, po roku koszmarnego umierania zostawił malutkie dziecko i niepełnosprawną żonę. A pan znachor nadal sie reklamuje