No...to wszystko, to przez to obniżone morale pewnie
. Ale przecież też patrzę, dowiaduję się, zgłębiam. Próbuję poszerzać wiedzę, a nie tylko pieprzyć, bo coś tam. I pewnych rzeczy, które są czarne nie nazwę białymi.
Cokolwiek się dzieje z organizmem: lekarze, prochy. Wszystkie rozmowy tu o chorobach, to głownie "lekarz będzie wiedział, co zrobić". Nawet na tak zajebiste i proste lekarstwo, jakim jest gorączka...prochy. A co tu gadać o cukrzycy, tarczycach i rakach...objawowo, objawowo. Jakieś ładne nazwy tableteczek lecą.
Żadna z Was mi nie wmówi, że człowieka nie leczy się "u podstaw"...a że słabo się to robi, to inna bajka. Nie trzeba jednak zaraz podnosić krzyku, że " ci wszyscy znachorzy, Zięby, szarlatany", bo ci też mnie tak naprawdę gówno obchodzą. Nie szukam ludzi, szukam wiedzy.
Chyba nie trzeba jakiś specjalnych fakultetów,żeby kumać, że jesteśmy częścią czegoś? A jak w naszej cielesnej części coś walnie, to cały organizm wchodzi w dysfunkcje, choć czasem nie widać. Gdy np.wątroba świruje, to czemu ma się żółte gały? No przecież są tak od niej daleko...
A jak tylko zaczynamy macać takie rejony (bo nie tylko ja), to zara dowcipy, złośliwości, dogadywania.
Po prostu, kiedy uderzyło we mnie, że system leczniczy traktuje człowieka od dupy strony, postanowiłam pomagać sobie w nieco inny sposób. Takie mam tera zainteresowania.
Parabola...odpowiadam tak samo jak Ancia. Naprawdę to takie szokujące?