Hm... Też pewnie będę żałować, ale muszę, inaczej się uduszę.
Rozumiem Betty. Nie obraź się, Perła, ale też tak odbieram Twoje wpisy i wcale jej się nie dziwię, że bierze to do siebie.
Poza tym coraz bardziej mnie wkurza atak na medycynę konwencjonalną. Gdzie byśmy kurna byli, gdyby nie ta zła, akademicka medycyna?
Zabijałoby nas byle zapalenie płuc, że o wyrostkach i innych woreczkach żółciowych nie wspomnę.
Zabijałyby nas porody, bo przecież cesarka to zło.
A śmiertelność chorych na raka piersi wynosiłaby 90 procent, a nie 20.
Ale spox, każdy wierzy w co chce.
I też, jak Mag, wolę patrzeć na te, które żyją w dobrym zdrowiu wiele lat, co nie znaczy, że nie pamiętam o tych, które odeszły.
I jeszcze jednego nie strzymam. Perła, piszesz, że wszystko jest w głowie. Że wystarczy wierzyć i chcieć.
Kasia (Kirvik), która była z nami na warsztatach, wierzyła, że jej się uda. Była mega pozytywną osobą. A jednak się nie udało.
Nie można na nikogo zrzucać odpowiedzialności, że zachorował, albo że miał nawrót choroby, to jest naprawdę cios poniżej pasa.
A tak poza tym to mam nadzieję, że masz w cycku na ten przykład włókniaka. I że pogadamy o tym (o tym wyżej, niekoniecznie o włókniakach
) kiedyś przy wódce albo innym winie. Które to trunki świetnie wpływają na umiejętność przekazywania swoich poglądów oraz przyjmowania argumentów drugiej strony