Podminowana chodzę. Pierwsza grupa (15-to osobowa) pojechała tam na Sylwka i donosi, że wszystkie koszty ostro poszły w górę, że pada... No w deszczu, to ja dziękuję. A tydzień temu były takie tajfuny, że prawie 300 osób zmiotło. No, gdzie indziej,ale jednak na Filipinach.
8-go tam ląduję..podczas prognozowanych burz.
Kasę mam , bo jak tylko wyznaczyłam sobie cel, to ona się pojawiła (gorąco polecam zafiksowanie się na coś). Normalnie, to finansowo "rzeźbię w gównie", a tu pojawili się architekci i zamówili kilkanaście lamp (których "normalnie" już nie robię).
Wiec dobra...może se pokój kosztować więcej, ale ja siebie tam widzę na tej białej plaży, w pełnym słońcu i jakie k...opady? Dobrze, że zostaję na luty, pogoda musi się już ustabilizować, co nie?
Ale ekipa "sylwestrowa" tam...zadowolona. 30 stopni i piszą na fejsie, że to cudownie, że trochę pada, że to przyjemna sprawa.
A tak naprawdę, to mam już stres podróżny, bo ja nie znoszę latać i o moje ciężkie nogi się boję. Nie chcę w locie "zakrzepnąć"!