dzień dobry wszystkim, jestem tu nowa i jeszcze nie wiem, czy powinnam się tu udzielać, ale po kolei.
Podczas kolejnego pobytu na jednodniowym oddziałe hematologiczno-onkologicznym (bardzo duża anemia, wlewy z żelaza do krwi), lekarz skierował mnie na badania markerów. Nawet o tym nie wiedziałam. Wyniki: CA 15:3 33,5 (norma lab <30), AFP 6,17 (normy znalazłam dwie <6 lub <7). Marker "piersiowy" zwrócił uwagę lekarza, kazał na szybko zdiagnozować. Co do "wątrobowego", transaminazy i bilirubinę mam w normie. Byłam także szczepiona na WZW typu A i B.
mam 40 lat, urodziłam 3 dzieci, każde bardzo długo karmiłam piersią - to na plus, na minus w wywiadzie rodzinnym - matka z IV gr cytologii (podcięcie szyjki macicy), babka (od strony matki) zmarła na ziarnicę w wieku 39 l., ciotka (od strony matki) kilkukrotne podejrzenie nowotworu piersi (guzki, powiększone wezły chłonne), nigdy ostatecznie niezdiagnozowane jak nowotwór, ale cały czas "tykające". ja u siebie nie wyczuwam w piersiach nic, ale ich budowa jest mocno gruczołowata.
ostatnie USG piersi miałam robione w ubiegłym roku, bez żadnych negatywnych zmian, na mammografię lekarz ocenił, że jeszcze za wcześnie.
czy któraś z Was miała podobny wynik, może podobną historię i nowotwór się nie potwierdził. Tak, czytałam o tym, że CA 15:3 jest niemiarodajny, ale raczej w kontekście wyniku w normie przy jednoczesnym wystąpieniu nowotworu, a szukam przypadku odwrotnego. Uprzedzając Wasze pytania - jestem oczywiście zapisana do gina na przyszły tydzień

Jesli możecie mi podpowiedzieć, na jakie badania powinnam dostac skierowanie, to będę wdzięczna (oprócz USG, rzecz jasna).