Ja się z trudem doczekałam rehabilitantki w szpitalu. Uparłam się, że zostanę na sobotę, bo do piatku żadna się nie zjawiła.
W końcu przyszła, kompletnie nieświadoma faktu, że bedzie nie jedna uparta pacjentka, ale 8 dziewczyn po operacji! Zabrako jej ksero z opisem ćwiczeń.
To juz i tak było późno dla mnie. Po operacji położpno nam kliny w takiej pozycji, że ręka była zgięta w łokciu. I już nastepnego dnia miałam przykurcz.
W domku ćwiczyłam przykładnie, ale przykurcz nie ustapił, pojawił sie również ból nadgarstka. Udało mi się wkręcić "po znajomości" szybciej na rehabilitacje w szpoitalu. Na przykurcz pomogło bardzo, na dłoń... zaszkodziło. Zlecono mi zły zabieg, w dodatku wykonywał go student praktykant, piszczałam z bólu. Potem jeszcze "doprawiła" mnie sprzedawczyni w sklepie medycznym, usiłując naciągnąć mi rękaw przeciwobrzekowy, w rezultacie czego miałam go na dłoni i w żadna stronę nie można go było ruszyć
Po radio ponownie poszłam na rehabilitację, tym razem częściowo prywatnie, ale już nie w COZL. I tam mi powiedziano, że za bardzo ręke oszczędzam. Masażystka bardzo ładnie mi chłonkę odprowadziła, ale dłoń sie nie poddawała. W końcu znalazłam w necie inne cwiczenia niż były na płycie, która dostałam w szpitalu. Pomogły! Obrzek dłoni prawie ustąpił.
A potem wróciłam do Kostaryki, zaczęłam dziabac w ogródku i... odpukac... ani sladu obrzeku!