W szpitalu gimnastykę prowadziła urocza i kompetentna rehabilitantka. Zaczęła już przy łóżku, kiedy jeszcze mało się wstawało. Potem codziennie na salce (byłam 7 dni, więc co najmniej 5 dni ćwiczeń) i w domu powtarzałam te same ćwiczenia kilka razy dziennie. Potem dotarłam do klubu amazonek, gdzie dostałam książeczki z ćwiczeniami.
Co do turnusów, to praktyki są z pewnością w renomowanych uznanych sanatoriach. To o czym pisałam, to dawniejsze domy wczasowe, które wyposażyły salkę w sprzęt rehabilitacyjny (zresztą nie kompletny) zatrudniły jednego rehabilitanta i lekarz na dochodząco na umowie.
Jeden rehabilitant na 50-60 pensjonariuszy. Gdzie tu marzyć o indywidualnym podejściu. Może i znają teoretycznie swój fach, ale nie wyrabiają. Moja opinia nie dotyczyła ośrodków działających w branży sanatoryjnej od dawna, tylko nowych tworów, powstałych, by przyciągnąć chętnych.