Ja ciut później mieszkałam 5 lat w akademiku (od 1971 r). Cztery osoby i czasem u kogoś gość, albo walet.
No ale to był akademik politechniki. Panny nie tak wystrojone, zwykle niewymalowane, niewyfryzowane. Może to tak tylko dla filmu. Ale najogólniej image rozpoznaje z moich czasów i te super modne płaszcze ortalionowe
W pokoju jadło się, świętowało, grało w brydża, przeżywało wspólnie troski i radości. Jak przycisnęła potrzeba to był ryjec (pokój nauki) bo w pokoju często o spokój było trudno. W pokoju umywalka, a łazienka na całe piętro, gdzie często były kolejki pod prysznic. Mieszkałam 5 lat w tym samym pokoju i w tym samym składzie (trudne do uwierzenia, co nie
). Jak miałam zdefektowaną rękę, to koleżanka pisała mi wykłady przez kalkę (nie było ksera
).
Mag dzięki, przywołałaś wspomnienia sprzed ponad czterdziestu lat. Ola Boga, jak to dawno było