A czasem znikają. Około czterdziestki, może 45-tki, coś na 0,5 cm mi znaleźli w lewej piersi. W rodzinie panika (najbardziej brat). Umówił mnie z histopatologiem w Poznaniu. Tam pod USG biopsja. Do dziś pamiętam, jak było to coś zdrewniałe, bo z dużą siłą doktor się w to coś wkuwał i jeszcze wycisnął z brodawki płyn na szkiełko (nie wiedziałam, że tam coś się wyciśnie). Wynik był ok. Zalecił mammografie, już tylko tej jednej piersi i w tym jednym ujęciu, z którego było widać to coś. I jak się nie powiększy to nie mam się tym co martwić. W kolejnych mammografiach już go nie było widać, a to coś pojawiło się po ca. 8 latach w prawej piersi, no i tu już nie zniknęło. Wycieli.
Marianno cieszę się razem z Tobą.

Pamiętaj nie martw się na zapas.
