Ja już nie robiłabym na wodzie kokosowej, bo to nie jest w ogóle głodówka. Ta woda ma tyle minerałów, że organizm jest raczej na specyficznej diecie, a mózg dostaje informację "jem".
Więc nie działa założenie przeleczenia się głodem. Po prostu nie zalicza się tzw. pierwszego przełomu kwasiczego, który następuje ok. 7-8 dnia ... czyli konkretnego czyszczenia . Warto potem dociągnąć do drugiego przełomu (różnie... ok 20 dnia, u niektórych wcześniej), bo wtedy następują intensywne procesy ozdrowieńcze, niejako "do dechy".
Dlatego moja 10- dniowa głodówka była przez "filipińskich' praktyków mocno krytykowana, że robię zawiechę w pół drogi. I że skoro mam tam być przez dwa miesiące, to dlaczego nie wywalę tego raka, tylko się cackam. Cóż... bałam się tak długo być tylko na wodzie... po prostu. Po miesiącu powtórzyłam akcję (też do pierwszego przełomu), ale to już nie to.To już był śpiew przerwany w locie.
Generalnie głodówka, to dla mnie bardzo ciekawy temat, fascynujący. Znam tylu ludzi, którzy przy mnie pili tylko wodę przez 40 dni!Owszem, wyglądali jak zasuszone patyki, ale żywczyki były z nich niezłe. Wszyscy doskonale się czuli i mieli lepsze wyniki badań po. Przynajmniej dwóch (jeden z łuszczycą, drugi z gronkowcem), tak mi powiedzieli. Muszę jeszcze przepytać tych "moich" z boleriozą.
I bardzo żałuję, że nie załapałam się na tę Kambodżę, ale plenerowa przygoda na Kostaryce pociągnęła mnie w tym roku bardziej.