moje pazury nożne odłaziły, ale nie zlazły całkiem. robiły mi się pod spodem takie jakby pęcherze, coraz większe, w końcu paznokcie odklejały mi się od skóry, takie "klapki" miałam, bo trzymały się na jednym boku tylko (tym górnym, z którego wyrastają). bolało jak diabli. u mnie gorzej było (powiększała się powierzchnia odklejana i ból) po kąpieli (prysznicu, bo nie namaczałam się wtedy), więc nie wiem jak to z tym wpływem ciepłej wody... może czynnik osobniczy. również nie wiązałam tego z grzybicą, tylko z chemią. tym bardziej że na forum czytałam, że tak może być. Zaczęło mi się to dopiero przy ostatniej chemii (6AT), myślę że gdybym dostała jeszcze jeden wlew, to mogłabym się z nimi pożegnać, a tak to nie ruszałam i jakoś się przykleiły nazad, a raczej to co odrastało to już takie "normalne", przyklejone. pamiętam, że głupio się chodziło w butach (zbez też), a na noc zakładałam skarpetki, bo zahaczenie takiego kłapiącego odklejeńca było meganieprzyjemne.
pazury górne nie złaziły, tylko zrobiły się takie, że pożal_się_Boże. na ten przykład - lewy kciuk zmniejszył swoją powierzchnię o 1/3, reszta wcale nie była lepsza. cienka, pofałdowana, postrzępiona. cały czas musiałam je mieć jakąś odżywką/utwardzaczem pomalowane. doszły do siebie (no, prawie) dopiero jak Haniap. poleciła odżywkę Eveline 8w1 - uwielbiam ją (obie kocham, i Hanię, i odżywkę), tylko muszę regularnie stosować. ale teraz już jestem przy trzecim słoiczku i mazam raz na jakiś czas. przed sprzątaniem obowiązkowo, bo bym się ich chyba pozbyła.