Beciu, mój synowaty przed ostateczną przeprowadzką też już od dłuższego czasu prawie z nami nie mieszkał.
A jednak. Po niej kilka nocek nie spałam. Śmiałam się sama z siebie. Kładłam się i po prostu nie mogłam zasnąć, a rano do raboty. Zresztą coraz częściej tak mam, gdy coś zaprząta mą łepetynę (wyjazd, remonty, itd), ale to jak zauważyłam chyba nie tylko taka moja przywara
, naliczyłabym nas tu takich całkiem sporo
. Co do uprzątnięcia swoich rzeczy, to ja dałam termin, do którego mogliśmy zrobić to razem, potem musiał się liczyć z tym, że jak nie pomoże zrobię to sama i nie przyjmę pretensji za niepotrzebnie wyrzucone szpargały. I tak się stało, tj. zrobiłam to sama.
Za niedługo najprawdopodobniej nastąpi przeprowadzka z mego miasta do inszego.
Tak wokle, to wbiły mi się w łepetynę słowa agawy: fajnie jak jest/są, ale też bardzo fajnie jak ich/jego potem znów nie ma.
Święte słowa. Sama zobaczysz