Basiu, jakiej brzytwy? u nas to było normalne, że dziecko, szczególnie w najmłodszej grupie, przynosi ze sobą swój ukochany kocyk i przytulankę. więc dobrze Ci intuicja podpowiadała. ja też, podobnie jak agawa, zostawiałam meciątku buziaki. tylko bez zawinięcia - leciały do rączki, a potem do kieszonki
i wiesz co mi meciątko (starsze) powiedziało po którymś dniu? że ona ich w przedszkolu nie wyjmuje, bo nie ma czasu. doszłyśmy do wniosku, że ona lubi przedszkole, a płacze rano są dlatego, że jej się trudno rozstać. więc skupiłam się na ułatwianiu jej rozstań.
z kolei z młodszą było tak, że czasem jej pozwalałam zostać - gdy na przykład płakała już w aucie (kilka razy tak się zdarzyło, ok. 5 - to nie była u nas norma). no ale ona średnio dobrze czuła się w przedszkolu, więcej chorowała niż chodziła, dzieciaki nie bardzo chciały się z nią bawić, bo jej nie pamiętały! przenieśliśmy ją do innego przedszkola i problem się skończył - zarówno z chorowaniem, jak i z "mamo, ja nie chcę tam iść"
u Was też się poukłada. a jak tam młody w nowej szkole? już prawie tydzień minął, jak wychowawczyni, koledzy?