Mój piesek rośnie, psoci i uczy się (tak jak i ja) życia w rodzinie.
TOJKA, trudno uwierzyć, ale wszyscy go polubili. Tylko starsza i ja wychowujemy. Ona czyta w internecie i stosuje w życiu, ja słucham co mówi i przyjmuję do wiadomości. Wcielić w życie te wszystkie rady, pouczenia trochę trudno. Jedni mądrzy mówią nagradzać i przez zachętę uczyć. Drudzy mądrzy mówią nie nagradzać, być konsekwentnym.
Śpi sam w swoim posłaniu. Nie wymusza przy stole. To znaczy my nie reagujemy kiedy jemy na jego powłóczyste spojrzenia. To dwie podstawowe rzeczy, które były do wyegzekwowania. A tak, to chce się bawić, sprawdza na co mu pozwolę a czego nie wolno.
Chodzę na rehabilitację a w tym czasie Aga jest z nim i uczy go różnych rzeczy, głównie jej psoci. Kiedy przychodzę jest tak umęczony, że jest spokój. Aga twierdzi, że to niesprawiedliwe.
Mąż twierdzi, że on chciał pieska tylko tak mówił, że nie.
. Sprawia mu wiele radości, zwłaszcza witaniem rano i po pracy.
Kiedyś wracam do domu a Rex szczeka, ocho (myślę sobie) zostawił samego i wyszedł. Co się okazało ...... Piotr siedzi na podłodze i gra na gitarze a psina szczeka na niego nie mogąc znieść tego brzdąkania.
Wchodzę na forum często, tylko pisać jakoś mi trudniej. Ale ze mną tak zawsze było.
Czy aby w tym wątku mogłam tyle naskrobać?