Kto ma tak jak ja > Po czterdziestce

Po czterdziestce

(1/35) > >>

Bunia:
Chyba rozpocznę skoro trochę sprowakowałam powstanie tego wątku. xhc Moje bliskie spotkanie datuję na 58 rok życia. Właśnie polegiwałam po usunięciu pęcherzyka żółciowego kiedy to wymacałam sobie taką sporą śliwę pod pachą. To była tylko torbiel, która przyczyniła się do dalszej diagnostyki i wyszperania tego "okruchu weselnego tortu", która zmieniła i przewartościowała cały mój świat

agawa:
Ja też tu pasuję.

Od 40-stych urodzin moja ginka nalegała na coroczną mammografię oraz coroczne usg, a że ją lubiłam i lubię nadal - to robiłam, ale znaczenia do tego nie przykładałam wielkiego. Ot, raz w roku morfologia, cytologia oraz mammo.
Tamtego października było podobnie. Skierowania wyjmowałam po kolei i po kolei zaliczałam badania; nawet niespecjalnie czekałam na wyniki, bo przecież zdrowa jak byk byłam.

Miałam 46 lat, gdy po mammografii odebrałam telefon od pani z lecznicy. Powiedziała: proszę natychmiast do nas wrócić, wynik jest zły...
Po miesiącu byłam po mastektomii. Dzięki temu, że rak był in situ nie dostałam żadnego innego leczenia.
A mojej gince co roku w październiku noszę kwiaty w podziękowaniu za jej upór i dokładność.

Mirusia:
I ja się tutaj dopisuję. Podobnie, jak u Agawy. 46 lat diagnoza i leczenie. Wykryła również uparta ginka. Z kwiatami też do niej poleciałam  :)

suchal:
Ja miałam 51 lat ukończone, kiedy w grudniu mi onego usunęli. Chodziłam sobie z nieborakiem trochę bo.....
-- ginekolog (pan) nie chciał mi piersi zbadać, mówiąc, że jak zbada to na mammografię nie pójdę. Słyszał kto takie rzeczy?;
- po mammografii odczyt ogłaszał, że nie znaleziono zmian.....
- kiedy już miałam dosyć macania (samobadania) wzięłam się i poszłam do ginekologa jeszcze raz i zapytałam czy zbada mi piersi aby potwierdzić to co ja czuję, czy mnie odeśle. Tym razem pani gin. zbadała i stwierdziła, rzeczywiście trzeba wyjaśnić co to jest. Skierowała na USG. Nie chcąc czekać na termin w ośrodku, poszłam se prywatnie (a co) na USG, prywatnie na biopsję cienkoigłową i po otrzymaniu wyniku tejże, pojechałam w uzgodnionym terminie do CO Bydgoszcz Tam wszystkie badania od początku trzeba było robić. Tym razem biopsja gruboigłowa i potem wyznaczenie terminu operacji.
Nie wiem, czym sobie zasłużyłam, ale trzymano mnie na oddziale od operacji do komisji określającej leczenie. Byłam grzeczna, do obchodu zawsze łóżeczko zasłane a ja przy.... czekając na wizytę.
 Do domciu pojechałam już bez smyczy, ze zdjętymi, nie sorry miałam samorozpuszczalny idealny szef. To pielęgniarka chcąc sprawdzić(mimo zlecenia lekarskiego-- aby nie ruszać), czy rzeczywiście, chyba niemożliwe.....zrobiła mi z lekka falbankę. Po powrocie do domku przez miesiąc jeździłam na ściąganie chłonki.
Reasumując operacja 2008, a jest 2013..... czyli w grudniu minie 5 lat.
Chwilo trwaj.

Maja048:
I ja tutaj przynależę...choć z VAT-em... :) Ciut przed 56-tymi urodzinami "wyjechałam" z sali operacyjnej po mastektomii...było w czerwcu 2004 roku... chemia...tamoksiu i w trakcie brania leku dowiedziałam się,że istnieje coś takiego jak endometrium...po stwierdzeniu przez gina,że jest przerost i potrzebny zabieg...chemik zmienił na Femarę...i tak moje leczenie przedłużyło się do prawie siedmiu lat...I już za momencik będę świętować 9-tą rocznicę...Dziewczyny pamiętają chyba moje pierwsze "kroki" na czacie...

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej