Otóż zaznaczam, że w moim związku nic nie pokutuje. Nic, ani nikt.
to było, tak ogólnie, nie personalnie
Nie pozwoliłabym tylko nigdy, ale to nigdy, aby ktokolwiek kiedykolwiek miał się dla mnie okaleczać.
tylko - znowu mówię ogólnie, nie personalnie
, kobiety znacznie częściej podejmują ryzyko (np tabletki), okaleczają się (wkładka to w końcu ciało obce i też ryzyko powikłań) - dla kogo... no właśnie - dla siebie, dla niego, dla związku; gdyby mój facet chciał se podwiązać, to zrobił by to
dla nas, a nie dla mnie !
Jakoś tak to mi dziwnie brzmi - Bo my po raku, to niech on sobie "ciapnie".
zgadzam się, ale tak samo dziwnie brzmi, jak kobieta się skarży na skutki uboczne pigułek, ale je stosuje, bo "musi"; bo on nie chce w żaden sposób wziąć odpowiedzialności i podjąć ryzyka związanego ze zdrowiem;
A gdyby to on był po raku, to wycięłybyście sobie macice, albo jajniki ?
Tylko dlatego, żeby mieć "bezpieczny" seks ?
Sorry, ale jakoś to mi nie pasi.
gdyby to było jedyne możliwe rozwiązanie - tak
Poza tym nigdy nie traktowałam męża, jako moją własność.
przecież nikt nie mówi o zmuszaniu, ale zawsze jest to jakaś opcja do rozważenia