Rak piersi > Leczenie raka piersi

Uwagi o alternatywnych metodach

(1/13) > >>

braja:
W końcu znalazłam gdzie się te posty podziały, a już się zastanawiałam czy to wogóle napisałam, he he

Dogrzebałam się, że w czasach sprzed chemioterapii stosowano drastyczną terapię poprzez zakażanie cięzkimi chorobami, typu kiła, róża itp. I choc oczywiście wielu pacjentów tego nie przezywało (tutaj niewątpliwie chemioterapia ma ogromna przewagę), to z kolei ci którzy przeżyli często wychodzili zupełnie zdrowi z raka, który miał wiele przerzutów. (tu "statystyka" na niekorzyść chemioterapii). Jest to hardcore, dla tych co chcą "wóz albo przewóz', bo jesli się nie uda to skróca sobie życie o kilka albo i kilkanascie lat, i to w drastyczny sposób. No ale jeśli się uda, to   ztx

Wiem, że w Niemczech ta forma leczenia jest dopuszczona z wyboru dla osób w IV stadium.  Nie zaproponowałabym jej mojej cioci, bo ona ma juz 70-tkę i moim zdaniem przerzuty juz jej za duże nie urosną, a odporność ma kiepska, więc pewnie by takiej infekcji nie przeżyła. Ale jestem ciekawa czy któryś z ośrodków w Polsce stosuje taka terapię?

dani:
 :-\

Amor:
  ::)

Mirusia:
Trochę z innej beczki.
Spotkałam kiedyś na rehabilitacji babeczkę na początku walki z choróbskiem, w moim wieku. Nie chciała poddać się chemii, a potem nie chciał przyjmować tamosia. Stosowała leczenie polegające na przyjmowaniu soków warzywnych i na lewatywach z kawy. Ktoś mądry z jej otoczenie zadzwonił na rehabilitację i poprosił o przyjęcie. Osoby z konkretnej grupy zgodziły się na jej przyjście. W ten sposób uczestnicząc w rehabilitacji nasłuchała się na temat leczenia. Nikt jej nie namawiał do niego, bo nikt też się nie przyznał, że zna jej problem. Zresztą namowy prawdopodobnie podziałałyby jak płachta na byka. Ona też się nie zwierzała.
Ja ją spotkałam na reh. już w peruce. Czyli po, albo jeszcze w trakcie leczenia. Rozmawiałyśmy na temat tamosia, którego w żaden sposób nie chciał zaakceptować. Pomimo jej wcześniejszych poczynań z rozmowy mi wynikał, że jest niegłupią osobą. Jednak miałam wrażenie, że gdzieś tam z tył głowy myśli znowu o swoim leczeniu.
Konkluzja jest taka, że ludzie mają, moim zdaniem, dziwne skłonności do sięgania do metod, które w żaden sposób nie są kontrolowane, ani badane. Nasze leczenie natomiast od dziesiątków lat jest badane. W ten sposób coś wiemy o jego toksyczności i ewentualnych sposobach zapobiegania jego skutkom. Natomiast te inne metody to partyzantka.

aquila:

--- Cytat: braja w Czerwca 07, 2013, 10:44:47 pm ---Dogrzebałam się, że w czasach sprzed chemioterapii stosowano drastyczną terapię poprzez zakażanie cięzkimi chorobami, typu kiła, róża itp.
--- Koniec cytatu ---

w czasach "sprzed" to też wkładali do pieca na pięć zdrowasiek


--- Cytuj ---I choc oczywiście wielu pacjentów tego nie przezywało (tutaj niewątpliwie chemioterapia ma ogromna przewagę), to z kolei ci którzy przeżyli często wychodzili zupełnie zdrowi z raka, który miał wiele przerzutów. (tu "statystyka" na niekorzyść chemioterapii). Jest to hardcore, dla tych co chcą "wóz albo przewóz', bo jesli się nie uda to skróca sobie życie o kilka albo i kilkanascie lat, i to w drastyczny sposób. No ale jeśli się uda, to   ztx
--- Koniec cytatu ---

raz na milion zdarza się spontaniczna remisja, ale to chyba nie jest argument za nieleczeniem i czekaniem na cud  ???


--- Cytuj ---Wiem, że w Niemczech ta forma leczenia jest dopuszczona z wyboru dla osób w IV stadium. 

--- Koniec cytatu ---

proszę o źródło tej informacji

w jakimś wproście czy innym njusłiku czytałam faktycznie o przypadkach wyleczenia z raka po przejściu ciężkiej infekcji, ale metoda celowego infekowania pacjentów zupełnie się nie sprawdziła !!! zresztą tego typu gazety nie są żadnym wiarygodnym źródłem informacji, dlatego jeśli masz jakieś artykuły naukowe na ten temat to poproszę (dziennikarze często mocno przekręcają fakty, żeby napisać coś chwytliwego, niekoniecznie mającego coś wspólnego z prawdą)

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej