Meciu, majblizszy oddzial psychiatryczny jest jakieś 5 godzin jazdy stąd!
Agawa, nie wiem co było lepsze- żeby udawał czy żeby nie udawał
Gsur zaczyna miec podejrzenie, że V. zacznie się zachowywac normalnie jak tylko guru przyjedzie.
Najgorsza jest niepewność. Nie wiemy co mu naprawde jest, więc nawet ciężko przewidywać jak może reagować. Od wielu dni przychodził jeśc wieczorem, wiec schowałam żarcie do lodówki po obiedzie z myslą, że wystawię około 5-tej. Zjawił się około 2-giej, jak sprzatałam kuchnię. Polazł do lodówki, wyciagnął jedzenie(chyba zupe i kasze gryczana, bo surowki i bananów w pomidorach nie ubyło) i chyba zjadł na miejscu. Nie chciałam go spłoszyc, więc nie zagadywałam i nie wyglądałam. Nawet nie wiem kiedy zniknął. Co za porażka miec taka rodzinę jak on ma! Brat wygarnął Gaurze, że "stawiamy rodzinę w trudnej sytuacji finansowej". Gaur nie może uwierzyc, że cos takiego mówia ludzie, którzy od 6 lat trzymają w chałupie niepracującego faceta po 30-tce i nie uważają, że to ich stawia w trudnej sytuacji finansowej.
Znam podobny przypadek rodziny w Polsce. Był sobie W. co mieszkał w swiatyni Kryszny w górach. W sumie nie wiadomo, może. W. coś już miał nie tak z umysłem wcześniej, nie wyrózniał sie jednak zbytnio wśród innych ekcentryków. W. ćwiczył asztanga jogę, ale sam, miał jakąs książke i nigdy żadnego nauczyciela. Robił rózne trudne asany, medytował i jak wieśc gminna głosi w czasie którejś z takich trudnych asano-medytacji został nagle wytrącony z transu przez innego chłopaka, który cos od niego chcial. Od tej pory W. przestał być normalny. Wyrzucił mydło i mył się wyłącznie krowim lajnem. Inni mieszkancy świątyni musieli bacznie pilnować mydelniczek we wspólnej łazience, gdyż zdarzało się, że W. i im wkładał tam kawałek krowiego placka. Ubranie tez prał w krowiakach, co wkrótce zaowocowało zmianą jego barwy i zapachu
Mieszkańcy świątyni musieli zawsze być czujni, gdyż jeśli nie przyuwazyli na czas gości, W. niezawodnie witał przybyszy szklanką krowiej uryny.
Cierpliwośc współmieszkańców skonczyla się, gdy przy temperaturze -30 stopni W. niemal nagi ochoczo zabrał się do medytacji siedząc na śniegu przed wejściem. Zatem nakazano mu, że ma sie wyprowadzić. Wrócił do rodziców, Któregos razu jego ojciec odwiedził światynie pod Warszawą i... padłam z wrażenia! Facet jest przekonany, że jego syn jest świętym! W. stracił zaufanie do cywilizacji, więc rodzice trzymali telewizor w szafie, a samochód u sasiada, byle tylko nie zakłócać spokoju świętego. W. wciąż potrafił kontrolowac temperaturę ciala, więc ojciec podziwiał, że nie musi się zima ciepło ubierać.
Byliśmy zafascynowani jak dalece ci ludzie zaakceptowali jego inność, ba, dali się w nią wciągnąć. Wyglądało na to, że wszyscy są szczęśliwi. Czytałam później opisy, że bardziej skomplikowane asany wykonane nieumiejetnie moga spowodować rozstrój nerwowy. Ponoc doświadczony nauczyciel umie to odkręcić. Czy to prawda, nie wiem. Do wsi gdzie mieszka W. raczej taki nauczyciel nie przyjedzie.
Tylko, że miedzy nimi dwoma jest różnica i nawet gdyby rodzina V. była taka sama, to V. niczego nie ćwiczy prócz oglądania filmów wideo i raczej nie ma zadatków na "jogina". I do tego manipuluje i kłamie, czego W. nie robi
Swoją drogą ciekawe ilu świętych było po prostu szaleńcami? I czy to się zawsze da odróżnić?