Kolejny dzien wycieczkowy! Parki narodowe są fajne, ale nasze chlopaczyska preferuja wylegiwanie się na plaży. Na żadna jaskinię raczje sie prędko nie dadza znowu namówić
Rano pojechaliśmy na plaże, cośmy na niej jeszcze nie byli
W wolnym tłumaczeniu nazywa sie "Plazą Gruba Baba"
Tym razem stwierdziłam, że się wprosze na wycieczkę, bo na gorace jak patelnia plaże w Carillo i Samarze nawet nie chce mi sie jeździć. Tym razem mialo byc cos małego, na uboczu. W dodatku liczyłam po cichu, że bedzie tam jakaś mala zatoczka bez fal, bo mam wielka bułe pod pacha i ręka boli, pomyslałam, że w spokojnej wodzie to sobie pocwiczę.
Skręcilismy w Samarze w prawo i jechalismy droga, która z wolna stawala się coraz gorsza i gorsza. Na tylnym siedzeniu było nas czworo, co jest możliwe tylko dlatego, że mamy NOWY SAMOCHÓD, w starym nie zdołalibysmy sie wcisnąc. Nowy, znaczy ma jakies 10 czy 12 lat, ale w porównaniu ze starym to nówka wyścigowa! Gaur oglądal GPSa. "Jedżmy na skróty"- orzekł. No i jechaliśmy i jechalismy. "Na mapie jest rzeka, ale nie ma zaznaczonego mostu". Czyz jednak mogloby to stanowic jakąś przeszkodę?
Pora sucha, więc rzekę przejechaliśmy bez żadnego stresu, dalej wjeżdżając w piaszczystą droge leśną, która o dziwo, jeżdziły też inne samochody
W pewnym momencie pojawił się napis "Końska dżungla", co brzmiało nieco egzotycznie. Za nim widniał drugi, mniejszy i jego egzotyka zabrzmiała nieco niepokojaco: "Krokodyli Raj"
Na pewnym etapie droga była asfaltowana "w kratkę", kilkadziesiąt metrów asfaltu, kilkadziesiąt piachu
W tym miejscu było troche zabudowan i pomyslałam, że może gospodarze sami sobie wyasfaltowali przed wlasna posesją?
W końcu domy zniknely, a my jechaliśmy wśród "lasu", czy byc może porzuconej plantacji drzew pochote, bo z obu stron widac było ogrodzenia z drutu kolczastego, choć wydawało się dośc niejasne co miałyby chronić. Za nimi byly drzewa i chaszcze. W momencie gdy juz prawie zwątpiłam, ze to dobra droga, zobaczylismy polanke a na niej... samochody
To była najbardziej "zatłoczona" plaża jaką tu widziałam (poza okresem światecznym rzecz jasna), było pewnie ze 20 osób. Tylko to "zatłoczenie" nie rzucało sie w oczy. Plaża byla malusieńka! Za nami była górka, porosnieta lasem. Po lewej częśc wybrzeża była skalista, a za zakrętem prawdopodobnie była inna plaza, bo częśc osób stamtąd przychodziła lub odchodzila w tamta strone. Po prawej zarośla mangrowe i malutka zatoczka, aż się proszaca o zamieszkanie przez krokodyla
A przed nami ocean fal, granat przechodzacy w turkus i srebrzysty beż, mieniący sie diamentowo!
Cud nad cudy, znalezlismy wolne 'ławki" ze zwalonych pni ocienione przez lokalne drzewa migdałowe, rozłozylismy tam swoje rzeczy. Guru aktualnie pisze książkę, przeczytał naj kilka stron i kazdy pomknął w stronę wody. Wśród skalek polowały dwa wielkie pelikany. Uwzieły sie na mnie! Co chcialam zrobic zdjęcie, to ptaszyska znikały jak zaczarowane, by bezczelnie przelatywac mi przed nosem gdy tylko odnosilam telefon
Umiejący pywac rzucili się w odmęty. a ja poszłam sobie do "krokodylej" zatoczki, gdzie w towarzystwie miliona przezroczystych rybek pocwiczyłam rączkę (nic to na razie nie dało, niestety
) Potem zjedlismy makaron i arbuza (wielka iguana niecierpliwie czekała az sobie pójdziemy, by zjeśc jego resztki)
Jutro mamy wycieczke jednodniową, a za kilka dni... przyejżdża kobita co się byla zapowiedziała 2 miesiące temu. Nie mamy pradu, więc juz odeslalismy kilkoro potencjalnych gości. Nie możemy tego jednak sami zrobić gdy gośc wpłacił juz zaliczke, bo AIRBB skasowałoby nas za to 50 dolców. Napisalismy zatem kobiecie szczerze, że nie mamy elektrycznosci, w nadzieji ze sama zrezygnuje. I co? Powiedziała, że zostanie dzien dłużej
Po całym dniu nieobecnosci teraz pompujemy wodę, podlewamy itp. Poszłam do ogrodu włączyć spryskiwacz a tu cos wielkiego podskoczylo gdy tylko strumien wody przeciął ciemność. Byla pewna, że to ostronos. Rozejrzałam się za płotem, jednak niczego nie zauwazylam. Tajemnica wyjasnila się gdy przeszlam na druga stronę ogrodu. tuz przy ogrodzeniu chyłkiem nawiewał opos! Jeszcze będę musiała to podlewanie wyłączyc, ciekawe co wtedy zastanę