Przezył operacje spiewająco, w poniedziałek mu powiedza doktory co dalej!
A ja tak patrzę, że chyba nie napisalam o najważniejszej rzeczy jaka sie w Madhuvan wydarzyła ostatnio
Jak mieliśmy te zadymy z pradem, to częsciej niż zwykle jezdzilismy na plażę, bo co tu robić jak internetu nie ma, wiatraka tez nie da sie włączyc, a zar z nieba sie leje
Codziennie też niemal były wyprawy po paliwo do Nicoyi. No więc jednego dnia Gaur pojechał do Nicoyi po paliwo do generatora, drugiego rano mieliśmy jechac na plażę. Gary z żarciem i talerze już spakowane, torby z ręcznikami i butelki z woda wyniesione na pobocze. Będzie ścisk, bo jeżdzimy w szóstke, ale co tam! Tylko Gaur cos się spóźnia, a to dziwne, bo widzieliśmy jak juz poszedł w kierunku samochodu. Co jest grane? Syam odbiera telefon- "Gaur mówi, ze znalazl pod samochodem małego kotka"
Ja jeszcze wynosiłam bety, zanim dotarłam niespodziewany gość juz został przeniesiony do nieuzywanego domku, bo wyjeżdżalismy na kilka godzin i nie sposób było zapewnic malenstwu bezpieczeństwa. Własnie w chwili gdy tam szlam nadjechal guru i też poszedł z nami obejrzec znalezisko. Pare tygodni temu guru własnie tak sobie marzył, że przydałby nam sie jeszcze jeden kot. On lubi duze koty bengalskie. Ja wole malutkie, no i taki wielki to by nie był za dobry dla przyrody...
Weszlismy do domku. We framudze łóżka siedziala ukryta puszysta kulka, która po któtkiej chwili wyszła, by natychmiast rzucic na nas urok!
Trójkolorowe maleństwo, z sierścią nieco dłuzszą, niesamowicie puszystym ogonkiem, mruczace rozkosznie- no kto by sie nie zakochał?
Najdziwniejsze był jednak nie urok naszej małej dziewczynki, ale to, że ani nie byla brudna czy wystraszona, ani jakos szcególnie głodna. Mieszkamy daleko od wsi. Kociak, który dotarłby do nas przez dzungle i pastwiska powinien wyglądac zupełnie inaczej. Na szyi miała wyraźny znak po bardzo szerokiej obroży i lekka szrame, jakby zadrapanie od drutu kolczastego. Wyglądała na kociaka wychowywanego w domu- znów rzecz nieprawdopodobna we wsi. Chłopcy spojrzeli na mnie wrogo gdy powiedziałam, ze powinnismy poszukac włascicieli
Ale tak od niechcenia i bez podawania wielu szczegółów, wspomnieli o tym Juanowi
Moja teoria spiskowa brzmi, że kotek sie dostał jakos do samochodu i po prostu Gaur z nim przyjechał poprzedniego dnia. Albo moze malenstwo gdzies się zahaczyło i zgubiło obrożę i ktos w mieście wrzucił zwierzaka na pake naszego wehikułu. Cokolwiek sie stało, wiem, że ci co stracili to cudo musieli płakac rzewnymi lzami!
No i mamy nowe futro!