Żeby nie było, ze tylko wisze na forum a nic nie piszę
:
1. Igor już w domu po chemii, nastepna za 3 tygodnie. Ponoc słaby, ale ma apetyt a to dobry znak!
2. Mamy ostatnio sporo długich i intensywnych deszczów. Pare dni temu wszyscy jeżdzili do Liberii, bo Ananda musiała odbyć wycieczke wizowa do Nikaragui, a chłopcy chciewli zrobić zakupy i postanowili, że na nią poczekają. Więc czekała i czekałam az wrócą, bo bardzo padało, a ja się zawsze denerwuję jak po ciemku ktos musi jechac po naszych wertepach. Około 8-mej usłyszałam samochod, więc wyszłam zerknąć co się dzieje. Gaur właśnie niósl wielka paczke z zakupami, więc otworzyłam du drzwi od jadalni, zapaliłam światło. Kicia siedziała na murku w środku i na coś patrzyła (świątynia i jadalnia to dobudówki do budynku kuchennego, więc nie mają pełnych scian tylko taki niski murek, w ktorym osadzone są ramy na siatkę przeciw komarom). Prithi ma swoje kocie drzwiczki, ale uzywa ich tylko do wchodzenia do budynku, wychodzi przez dziure w siatce a jadalni. I właśnie w pobliżu tej dziury siedziała, a przed nią... leżał niewielki wąż
Nie byliśmy pewni co to jest. wiadomo było, że nie grzechotnik ani nie wąż koralowy, ale miał jakiś wzór na grzbiecie, nie do końca jeszcze wybarwiony, nie można więc było wykluczyć, że jest to śmiertlenie jadowity fer-de-lance.
Kształt głowy nie był ani na tyle wyraźny aby to potwierdzic, ani na tyle niezaznaczony aby to wykluczyć. Ku mojej wielkiej uldze Prithi zrobiła coś, czego jeszcze u niej nie widziałam... Zrezygnowała z atakowania gada!
Zeskoczyla z murku, żeby sie z nami przywitać, a my zastanawialiśmy sie co zrobić z pełzającym problemem.
Syam swego czasu zmontował wężołapkę" z kawalka plastikowej rury i płociennej petli. Ta rurka była jednak w graciarni, no i istniała obawa, że wąż bedzie zbyt mały, żeby udalo się go w ten sposób zlapać. Syam poszedł jednak jej poszukać. Tymczasem wężyk zaczął pelznąć wzdłuz murku. "wymiecmy go na zewnątrz przez tę dziurę, której używa kicia" zzawolał Gaur. Ja wzięłam miotłę, by delikatnie nakierować stworzenie, Gaur wziął siatke na zakupy i stanął na zewnątrz po drugiej stronie dziury. W chwuli gdy wąż wpadł do siatki, szybko zamachnąl się nia i rzucił najdalej jak potrafił
Myslę, że to był jednak młodziutki boa, ale jakoś nikt nie miał ochoty sie przekonywać czy to gryzie
3. Przedwczoraj na FB zauważylam wpis mojego guru, ze usuwa naszego "autystyko-schozofrenika" V. z forum dyskusyjnego. Okazało się, że wysłał jednej ze znajomych... zdięcie swojego penisa
Tym razem jednak rodzinka się nie wywinie od jakiejs reakcji. trafiło bowiem na wojujaca feministke, ktore tego absolutnie nie daruje. Mi jakies dwa tygodnie temu wyslał filmik z jakiejś swiatyni w Indiach. Nie otworzyłam, bo ignoruję go, zeby sie nie przyczepil. Pomyślałam sobie jednak, że nie wiem ktorego dnia cos mu odbije i na przyklad może zmontuje jakis głupi filmik o mnie (zrobil cos takiego koledze w tamtym roku). Więc postanowiła, że zablokuję V. Zabolało. Bo przeciez rozumiem, że jest chory, że jego zachowanie to brak umiejetniości nawiazania kontaktu, to wynik jakichs urojeń, mam przeciez tez i smieszne i miłe wspomnienia z nim związane. Wciąż mam gdzies fotki w kompie, których nie opublikowałam a na których on jest..., Teraz już ich nie wkleje, bo jakoś glupio. Z drugiej strony jednak ten czlowiek na FB i ten manipulujacy katatonik z ostatniej wizyty w Madhuvan to nie jest ten sam V którego znałam,. Dziwne, nie żal mi paru dobrych znajomych, których wywaliłam za ekstreme polityczną czy teorie spiskowe, a żal mi "wariata"