Dzieje się dużo, za "dzianiem" nie nadążam (i pewnie nie tylko ja
)
Ale najabrdziej zaprżata mi myśli teraz Ciocia Irka. Jest źle
Kręgosłup tak ja boli, że nie może ani siedzieć ani leżeć. Przez tydzien była na wsi, wujek zawiózł ja do jakiegos "znachora" a ten tylko ręce rozlozył, ze trzeba było 15 lat temu przyjechać
Ale zawieźli ją tam ze 3 razy, nic nie ruszał, tylko ją podnosił na jakichś pasach, żeby kręgi się nastawiły. Ale to nie działa, nic nie działa
Ciocia już nie jest w stanie sama wstac bez pomocy, dlatego na zmiane albo nocuje u niej któryś z wujków, a teraz jest moja mama. I w dodatku dostała gorączki i, jak to ona, zamiast z tym do lekarza, to łyka sama anybiotyk
Oczywiscie, itnieją przecież dobre leki przeciwbólowe, jakieś gorsety, bzdety, ale skoro w kręgosłupie "tylko" osteoporoza a nie rak, to się te wszystkie cuda nie należą i ciocia ma się leczyć ibuprofenem
Martwię się, bo ona nie z tych co potrafia leżeć i jesli zostanie do tego zmuszona, to może się źle skonczyć. A o chodzeniu z balkonikiem nie chce nawet sluchać