Rodzice kaszlą i prychają, to ja ich niestety poczęstowalm wirusem
Poodwiedzałam już wiekszosć rodzinki, została jeszcze jedna siostra cioteczna i modle się, żeby się żadne z nas nie rozchorowało przed tym spotkaniem. Spotkania z rodziną powinny być lekkie, jednak tu i ówdzie czają się dramaty, tajemnice, bezradnośc, starość. Choć w Madhuvan teraz ciężki okres, już mi tęskno.
Znajomy jest w tej chwili na oiomie w Australii. Mówię "znajomy" bo choc on jest teraz sławny w kręgach moich współwyznawców, jeżdzi po świecie, daje występy, to ja go pamiętam jeszcze jako przemiłego szefa wegetarianskiej knajpy w Santa Rosa, w którego domu czasem się nocowało w drodze z i do lotniska w San Francisco i który czasem w weekendy wpadał na pare godzin z żona do świątyni. Taki zwykły zyczliwy czlowiek, co to sobie postanowił, że po 60-tce zajmie się już tylko sprawami duchowymi. I najpierw świat mu sie rozpadł, bo żona go opusciła, ze znajomym. A potem świat otworzyl ramiona i ofiarował mu sławę,stanowisko, pieniądze, podróże. Czy to było zbyt wiele do udżwignięcia dla takiego statecznego wczesniej czlowieka? W własnie podczas podrózy się zaziębił. Wyszło z tego zapalenie płuc, tak poważne, że w tej chwili lekarze wprowadzili go w spiączkę. Mam nadzieję, że te łapiduchy z antypodow go uratują