Jak na nasze odludzie to całkiem sporo mamy "atrakcji". W ubieglym tygodniu Gaur nie zdezynfekował rany na nodze i dostał zakażenia. Przed 3 dni nie nadawał sie do zycia i w końcu zaliczył wizyte lekarska, a antybiotyk to pewnie jeszcze do dzis łyka.
Tymczasem autystyk nie dość, że prawie nie wychodzi z chałupy i ignoruje obenośc innych, gdy już sie na nich natknie i nic nie robi generalnie, to jeszcze w dodatku czasami nawet nie przychodzi jeść.
Ostatnie dwa dni mamy pewnośc, że raz dziennie jadł, ale bywają dni, gdy tego nie robił lub jadl tylko słodycze. W święta miała przyjechać tu jego matka, zastanawialismy się zatem czy ignorowac jego zachowanie do tego czasu. Ja stwierdziłam, że przez miesiąc to raczej z głodu nie umrze, chłopcy jednak stwierdzili, że to zależy od tego ile wypija płynów, a tego to już zupełnie nie kontrolujemy.
Jednego wieczoru zastałam Gaure i V. konwersujacych w jadalni. Rozmowa bardzo mnie zaniepokoiła. Wprawdzie V. zawsze miał jakieś dziwne pytania lub glosił jakąś swoją filozofie, było to jednak spójne, w sensie sposobu wygłaszania treści. Teraz, zapytany o to dlaczego nie pracuje, odpowioadał jakimis urywanymi zdaniami, nie mającymi żadnego sensu. "no wiesz... trzeba poznać... wiesz... kto tak naprawdę sprawia że energia... wiesz bo to jest tak... kto działa. No po prostu w tym stylu przez kilkanascie minut
Na drugi dzień Gaur powiedział mi zszokowany dlaczego zaczął tą dziwną rozmowę: "Wchodzę do świątyni, a tam siedzi V. i mówi do mnie: "Co jest grane, czarnuchu?" (Gaur jest biały jak droga mleczna- no może bialy pod granatowym bo ma pełno tatuaży
. Ten tekst zresztą V. wysłał mu potem jeszcze dwa razy na FB.
Gaur jest tak po kanadyjsku mega grzeczny, nigdy nie chce nikogo niepokoić, więc nie rozmawiał z matką V. Zaczął się jednak zastnawiac na ile ona jest świadoma, że jej syn coraz bardziej świruje. Wczoraj V. na FB napisał koledze w komentarzu (kumpel wkleił jakis inspirujacy cytat)- "pie..ol się dziwko"
To już było za wiele dla Gourusia. Napisał do jego matki, pogadał potem z całą rodzina na skypie. Okazało sie, że rodzice nie zauwazyli, że syn dziwaczeje! Uważali, że skoro siedzi cały dzień w domu i gapi sie na ołtarz to pewnie jest taki pobożny! Brat był jedynym, który cos zauważył, ale kto w hinduskiej rodzinie słucha młodszego syna/
Skończyło sie na tym, że rodzice przyjadą w połowie grudnia. Najpierw matka myslała, żeby przyjechac po niego w przyszłym tygodniu, ale uznała, że może nie dac rady sama go zabrać. Mam nadzieję, że obejdszie sie bez strat w ludziach i samolotach