Autor Wątek: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny  (Przeczytany 318037 razy)

Offline DanaPar

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 10911
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2115 dnia: Kwietnia 25, 2022, 06:11:09 pm »
Dawno nie odwiedzałam forum, dziś coś mnie natchnęło
Braju pisz, czytam z otwartą buzią ze zdziwienia i chłonę każdą wszystko co opisujesz :oklaski: :-*
Carcinoma introductale G3: mamotom 22.09.05.
4 x AT
mastektomia + 22 węzły (2 zajęte): 2.01.2006
4 x AC
radioterapia 50,0 Gy w 25 frakcjach
ER-, PR-, HER +++

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2116 dnia: Maja 02, 2022, 02:26:01 am »
Gaur i Syam byli przez 3 dni w stolicy (Syam się tam umawia do kręgarza). W piątek wieczorem wrócili i wczorajszego ranka Gaur się pochwalił że kupili zabezpieczenia przeciwprzepięciowe do naszego internetu. Mamy kilometry kabla, ze wzmacniaczami sygnału, więc w związku z wileoma miesiacami pory deszczowej, a zatem i burz, taka inwestycja ma jak najbardziej sens. Piątek i sobota były bardzo bure i ponure, jakby to był pażdziernik a nie początek maja. Wczoraj wiecaorem zaczęła się nieziemska ulewa (mój dach w łazience przeciekał jak sito  >:( ). Gdy trochę deszcz zelżał a grzmoty się oddaliły, pobiegłam do jadalni żeby zjeśc kolację. W czasie gdy ja grzałam sobie mleczko, burza znowu się rozochociła i nagle tak przygrzmociło, że aż żarówka przygasła  ::((  Wtedy sobie uświadomiłam, że nigdzie nie widzę kici. Przeszukałam każdy kąt, ale Priti nie było!  ::((

Kilkanaście minut później przyszedł Gaur, jako że był wieczornym kapłanem. Zdziwiło mnie, że pierwsze co zrobił, to wyciągnął telefon i za chwilę wszedł z nim do świątyni. "Nie ma internetu" powiedział... "jak był ten piorun to nam iskra poszła z kontaktu, niby wszystko u nas działa, ale tutaj nie ma internetu"

No i niech mi powiedzą że to teoria spiskowa, że chmury burzowe nas obserwują. ;) Musiały słyszeć tą nasza poranną rozmowę, że będą wszędzie zabezpieczenia i sfajczyły nam najdroższy router jaki mieliśmy  >:( ::(( xhc

Kicia się w końcu pojawiła na szczęście. Tylko lekko mokra, wiec nie mam pojęcia gdzie była w tym czasie. Zwędziłam router z innego domku. I właśnie znowu idzie wielka burza  :o
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2117 dnia: Maja 16, 2022, 02:11:02 am »
Mama Gaury ma jednak raka płuc  :( Najpierw zrobili jej jakieś badanie inne niż biopsja (bronchoskopia?) które nie wykazało komórek rakowych. Niestety biopsja potwierdziła że to ten sam rodzaj raka jakiego już miała w drugim płucu. Co dziwne w badaniach kontrolnych w tym miejscu zawsze było "coś" widać ale nigdy lekarz nie uważał że to coś groźnego i gdyby nie nasilajacy sie mocno kaszel to by tego nadal nie diagnozowali. Za miesiąc operacja usunięcia płata płuca. A ja się pytam jak to możliwe że ktoś chodzi 10 lat czy więcej z rakiem w płucu i to mimo badań?  ::((
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2118 dnia: Maja 24, 2022, 04:45:31 am »
Poprzednim razem gdy szłam posprzątać domek guru, zastałam byka na trawniku, więc nastąpił szybki odwrót. Dziś ładna pogoda była, więc znowu wzięłam sprzęty, zajrzałam najpierw przez poszarpaną "furtkę" ale żadnego intruza nie było widać. No to do dzieła!
Najpierw parter. To normalne, że w nieużywanych budynkach są jaszczurcze kupy na podłodze. Tym razem jednak było też sporo większych kup. Czyżby do środka dostała się żaba? Tajemnica wyjaśniła się gdy chciałam zamieść pod łózkiem do masażu. Zza sprzętu wyłonił się najpierw długi zielony ogon (pierwsze myśl- wąż AAA ). A potem cała wieka iguana.  Nie mam pojęcia jak się ten zwierzak dostał do środka, ale inteligencją nie grzeszył więc nic dziwnego, że nie umiał wrócic tą samą drogą, ledwie wymiotłam intruza. Potem weszłam na piętro.
Ten dom to najbardziej chyba zanietoperzone miejsce na świecie!  Zawsze wchodząc na górę trzeba być przygotowanym, że kilka nietoperzy wpadnie w panikę i zacznie latać wokół. Zwykle czekam aż się uspokoją i przeniosą trochę dalej, bo nie chcę żeby mi narobiły na głowę gdy będę otwierać drzwi.Tym razem nie wszystkie odleciały, więc łypiąc jednym okiem czy co na mnie nie leci przekroczyłam zbiór guana przed wejściem. Udało się, nic nie wylądowało na kapeluszu!

Podłogę pokrywała gruba warstwa kurzu ale jaszczurczych śladów było niewiele. TRochę na biurku i tradycyjnie- w kabinie prysznicowej. Zabrałam się za czyszczenie szklanych drzwi cytryna i sodą gdy nagle rozległ się grzot. Co??? Jasne, jest pora deszczowa, ale wychodząc z domu dokładnie się przyjrzałam niebu i żadnej bliskiej chmury deszczowej nie było widać.  Parasolki nawet nie wzięłam. Zanim jednak mój mózg zdążył się zdziwić, budynkiem mocno zatrzęsło. Takiego trzęsienia ziemi to od dawna tutaj nie było! Wyfrunęłam niemal, nie zamykajac za sobą drzwi, z nadzieją, że się to wszystko nie zawali zanim znajdę się na dole.  A schody są drewniane i nadjedzone przez termity  ::(( ::(( ::((

Na dole odczekałam trochę, jednak wstrząsy wtórne się nie pojawiały (według oficjalnych danych pojawiły się dopiero 2 godziny później, byłu dużo słabsze i nawet ich nie zauważyłam). Właśnie sprawdziłam- wstrząs o sile 5,2, epicentrum jakieś 30km od nas, na głębokości 18 km...

Może sama to wywołałam chcąc żeby odleciały nietoperze? Wymiotło je kompletnie, ciekawe czy one myślą, że to ja tak potrząsnełam budynkiem  ;D Okazało sie, że nie tylko ja zwiewałam na zewnątrz. Kishore także uciekał ze swojego domku, bo myślał że mu się dach na głowę zawali.
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline Maja048

  • Zadomowiona
  • **
  • Wiadomości: 1243
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2119 dnia: Maja 25, 2022, 02:49:40 pm »
Braja . Cudownie piszesz, ale to co przeżywasz to nie na moje nerwy. Życzę Tobie mniej zdarzeń czyhających na Twoje życie  :-* :-*

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2120 dnia: Czerwca 21, 2022, 10:09:34 pm »
Siedzę przy biurku ociekajacym, bezwonną i bezbarwną trucizną  ::(( ::(( ::(( Od dłuższego czasu męcza mnie mrówki faraonki. Pryskałam już po ścianie tam skąd wyłaziły, ale odradzają się jak feniks z popiolów. Co się czegos dotknę w chałupie to jestem ugryziona  >:( Ale dziś to już przeszły same siebie. Jak wrociłam po gotowaniu (bo to mój dyżur obiadowy dzisiaj) to oblazły mi całe biurko. Nie że jakieś pojedyńcze sztuki, całe mrowisko miałam. /zostawiłam na biurku pusty!!! kubek do herbatce gożdzikowej i tak mi zrobiły.  >:( >:( >:( Cały obrus zmoczyłam trutką, jak to nie pomoże to chyba się do psiej budy wyniosę. Najbardziej się boję, że mi zniszczą kompa albo telefon, bo to malutkie dziadostwo i wszędzie się wciśnie
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2121 dnia: Czerwca 22, 2022, 05:03:04 pm »
Od ponad miesiaca usiłuję się dodzwonić do sąsiadki-przyjaciółki mojej mamy. W tamtym miesiącu miała imieniny, spóźniłam się z telefonem jeden dzień, nikt nie odebrał. Potem dzwoniłam wiele razy i nic, na jej telefonie stacjonarnym włącza się poczta głosowa. Ona jest po 80-tce, rozsiana do kości od wielu lat.... Boję że coś jej się stało. I nawet nie mam jak się dowiedzieć, komórki nigdy nie miała, nie mam telefonu do jej córki ani zięcia... Ona rzadko jeżdziła do córki, a już na pewno nigdy nie na miesiąc. Mieszka sama, wnuk w tym samym mieście i ją odwiedzał. Martwię się  :'( :'( :'(  W grudniu umarła inna sąsiadka, z którą też się bardzo przyjażniły z moją mamą. Nasz rodziny wprowadziły się do tego wielkiego bloku jako pierwsze, wszyscy byli młodzi, mieli małe dzieci i tak narodziła się przykażń, która mimo różnych zawirowań i konfliktów przetrwała całe życie. Moja mama, najzdrowsza jak się wydawało z tej trójki, odeszła pierwsza.
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline lulu

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 8007
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2122 dnia: Czerwca 22, 2022, 10:45:29 pm »
Zawsze możesz sprawdzić w ogłoszeniach parafii. Teraz chyba już wszystkie parafie mają swoje strony internetowe i zamieszczają tam ogłoszenia o zapowiedziach i o odejściach też. Nawet zadzwonić chyba mogłabyś do księdza i może udzieliłby informacji.No przynajmniej na mojej wsi tak jest. Miałam też taki słoiczek po kremie a raczej takich "kremowych" perfumach o zapachu bzu. Prawie 3 lata pachniał po odkręceniu.
31.12.2007 amputacja piersi prawej metodą Pateya
Carcinoma mammae, G2, ER+, PGR+, HER2-
Przez 5 lat kolejno Tamoksifen, Egistrozol, Mamostrol
Po ponad 7 latach rak piersi lewej
21.08.2015 amputacja piersi lewej
ER-, PR-, HER2+++
4xAC i rok Herceptyna

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2123 dnia: Czerwca 23, 2022, 11:53:05 pm »
Lulu, próbowałam przeglądac nekrologi ale nic nie znalazłam. Nie wiem przeciez nawet czy umarła czy też może po prostu ogłuchła, bo i tak nienajlepiej słyszała, a moze gorzej się czuje i z powodu wyższej dawki morfiny jest mniej mobilna i nie odbiera telefonów. Jej córka i zięc mieszkają gdzieś na wsi, więc nawet jeśli umarła to nekrolog może być w zupełnie innym miejscu. Ja nie pamiętam gdzie oni mieszkają, ale chyba bliżej Krasnystawu niż Lublina.

Pamietam jak wiele lat temu próbowałam znależć czy umarła Nastja, o której tylko wiedziałyśmy że się leczyła w Białymstoku. I kompletnie zapomniałam wtedy, że ona Edyta miała na imię a ja wyszukiwałam wszystkie Anaztazje i Natalie z tamtych okolic
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2124 dnia: Czerwca 24, 2022, 12:28:00 am »
Znalazłam ogłoszenia parafialne, nie ma jej na liście zmarłych!  :0ulan: :0ulan: :0ulan: Może jednak zgodziła się przenieść do córki na wieś, Nie nagrywam się na sekretarkę na tym stacjonarnym, bo przeciez i tak nie oddzwoni na mojego skype`a
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2125 dnia: Sierpnia 08, 2022, 04:20:19 am »
Sierpień zaplanowany był jako miesiąc "festiwalowy". Obchodzimy w tym czasie dwa duże święta, więc posłaliśmy wieści w eter, że zapraszamy gości. Na początku wyglądało, że będzie może ze 4 gości plus "głowna atrakcja" czyli Swami Padmanabha, który daje bardzo ciekawe wykłady. Potem lista gości się wydłużała, potem znów skracała. I oprócz zadedykowanej trójki wciąż nie było pewne kto jeszcze przyjedzie.

Przyjęcie gości to oczywiście zawsze przygotowania, a w czasie pory deszczowej sprzątanie domków wiąże się z dużo większymi wyzwaniami, bo wszystko bardzo łatwo pleśnieje, więc staram się sprzątać jak jest lepsza pogoda, wywalam pouszki i materace żeby się dezynfekowały w słoneczku. Walczymy z inwazjami mrówek i termitów oraz zabłoconymi ścieżkami. Na początku funkcjonowania Madhuvan przyjazd gości (wtedy na ogół były to osobu przygotowane na trudy życia pionierskiego)zwykle prowokowały jakąś "katastrofę". A to drzewo zablokowało drogę dojazdową, a to koń nadepnął na rurę z wodą, albo piorun spalił internet. Jednak kilka ostatnich lat wspominamy raczej spokojnie (nie licząc huraganów w 2020 tuz po moim powrocie z Polski  :o )

Pierwsza trójka gości podróżowała wspólnie z USA. Wylądowac mieli w San Jose i Gaur zgodził się ich stamtąd odebrać, bo wśród przyjeżdżajacych był Swami oraz nasza 80 letnia dobra znajoma. No nie chcieliśmy żeby sie tłukli wiele godzin autobusem. 3 tygodnie przed ich przylotem chłopcy musieli jechac na rozprawę sądową ze złodziejem co nas okradł parę lat temu. Nie dało się tego zrobić online, więc wczesnym rankiem wyruszyli w drogę. Zdziwił mnie bardzo dźwięk wyjeżdżającego samochodu. Wył jak syrena strażacka. Pomyślałam jednak, że zaspana jestem i może to iluzja. Ale niestety ucho mnie nie zawiodło. Samoachód się zepsuł! Wracając chłopcy zdołali jeszcze upolować lokalnego mechanika, ktory podłączył cośtam do komputera i postawił diagnozę, że to coś elektrycznego. Gaur zaczął podejrzewać, że to turbo, bo samochód stracił moc. No i pojawił się dylemat. Czy naprawiać w Nicoyi- wpradzie bliżej, ale po pierwsze nie ma dobrych specjalistów od diesla i na sprowadzenie części jeśli będą potrzebne trzeba czekac ryzykowne 2 tygodnie. Pomijjąc fakt, że my nie moglibyśmy zrobić sobie zakupów, ryzykowalibyśmy też że samochód nie będzie naprawiony na czas. Czy może jechac dalej, do Liberii gdzie jest dobry serwis Toyoty. Wybrali ta drugą opcję. Biedny Gaur musiał się tłuc autobusem i taksówką. Mechanik wycenił że zależnie od tego co się zepsuło naprawa będzie kosztować pomiędzy 300 a 700 dolców. Ostatecznie zapłacilimy 1700!!!  :o ::((

Tymczasem na miescu trwała niesustanna walka z przeciekajacymi dachami. Chłopcy zmienili kilka paneli, a woda i tak jak miała ochotę to się wlewała do domków. Było kilka dość gwałtownych burz i ku mojej zgryzocie znajdowałam mokre plamy na łóżkach czy w łazienkach. Wrrrr!

Na poniedziałek Gaur planował małe zakupy we wsi i ewentualny wyjazd do Nicoyi, wprosiłam się bo wiadomo, jak już będą goście to nigdzie nie pojadę. Nie mam w tej chwili już dużo gotówki, a ryzykowanie że dam chłopakom kartę a ktoś ich uzna za złodziei mi się niezbyt podoba. W sobotę gotowała i zdziwił mnie dźwięk generatora w jasny, słoneczny poranek. Pomyślałam, że może to kosiarka jakoś tak dziwnie pracuje, ale kto i co miałby kosic na dopiero co wykoszonym podwórzu? Zerknęłam na dół, a tam samochód stoi rozdziawiony z otwartą maską. Ki czort? Po długim czasie dżwiek generatora umilkł. Usłyszałam że Gaur usiłuje odpalić samochód.... A tu nic!  ::(( ::(( ::(( Siadł akumulator! Bez żadnego ostrzeżenia... W poniedziałek musieliśmy zatem poczekać na Juana, wysłać go z kasa na nowy akumulator i czekać aż Juan go z Nicoyi przywiezie...  Na szczescie to był problem z akumulatorem, ale kolejne 250 dolców nam ubyło.

W domkach gdzie mialy zamieszkac dwie nasze znajome zepsuła się ciepła woda. Boiler który służył nam od wielu lat i wydawał się neizniszczalny, po prostu odmówił współpracy. Na szczescie guru teraz nie ma więc Gaur bezczelnie podwędził jego piecyk gazowy.  >:D Byliśmy przygotowani.

Na szczęscie droga do San Jose i z powrotem była już bez przygód.  Zdołałam jeszcze tamtego ranka powstrzymać psa od wyrzygania się na posprzątanej posadzce przed jednym z domków gościnnych. 

Goscie przyjechali wczoraj wieczorem. A ja miałam bardzo dziwny sen. Śnił mi sie jakby jakiś program telewizyjny przeciw rasizmowi, gdzie była grupa strażaków i jeden z nich byl czarny. I padało pytanie czy strażak może być czarny, a jemu z oczu jakies takie światło laserowe zaczęło świecić. Aż gdy się obudziłam nie byłam pewna czy to naprawdę mój sen czy może faktycznie jakieś takie wideo widziałam gdzieś na fejsie.

Zmęczeni po długej podróży nie pojawili się na porannym nabożeństwie. Około 8 rano jadlam więc samotnie śniadanie, gdy usłyszałam donośny głos Bhaktirasy wołającej Gaurusia. Ale ją energia rozpiera, że mu tak cześć na odległośc krzyczy- pomyslałam. Gaur, mamy pożar za naszym domkiem  Włosy mi dęba stanęły Pożar!!!? Tego w Madhuvan jeszcze nie było! Zastanawiałam się czy moż ejakieś zwarcie w wiartaku, gdy Bhaktirasa wykryczała że pali się butla z gazem. O matko święta Jaśodo!  :o :o :o  Ze szkolenia przewpożarowego pamiętam co na ten temat powiedział strażak. "Jak się zapali butla to nie ryzykowałbym gaszenia, lepiej uciekać ile sił w nogach",

Gaur wsiadł w samochód, podjechał po gasnicę, jeszcze po drodze zgarnął Syamka a ja w szoku czekałam na wielkie BUUUM, wciąż trzymając talerz z owsianką na kolanach.  cdn
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2126 dnia: Sierpnia 09, 2022, 10:41:54 pm »
CZekałam tak kilka minut, z sercem w żoładku, jednak wybuch nie następował. Nikt też nie wracał. Stwierdziłam więc, że najwyżej ulecę w zaświaty z większością załogi  O0 Po paru minutach byłam już przed bramą wjazdową do Madhuvan i tam zobaczylam Sumati. Opowiedziała mi, że właśnie szykowały się na sniadanie gdy usłyszała szum cieknącej wody. Nie powiedziała jednak nic na ten temat swojej sąsiadce Bhaktirasie, postanawiajac że powie nam gdy dotrą do jadalni. Kiedy jednak szły drogą nad domkami Bhaktirasa usłyszała  szum wody i poszła sprawdzić skąd to się leje. I wtedy w szoku zobaczyła ogromy płomien, który zdawał się wydobywac spod butli z dazem. Więc ile sił w nogach popędziła żeby wezwać Gaurę, który zabrał z graciarni dużą gaśnicę.

Z drogi przy bramie nie widać do się dzieje przy domlach, więc zaczęłam schodzić niżej i zaraz przy zakręcie zobaczyłam Gaurę, Shyamka i Bhaktirasę, wracającyh z akcji. Okazało się, że duża gaśnica nie zadziałała! Na szczęście przed domkami gościnnymi mamy malutkie i te okazały się sprawne. Gaur zdołał ugasić ogień i zakręcić butlę (żegnaj nowiusieńki ręczniku- niestety gołymi rękami nie dąłby rady), zakręcił też dopływ wody i powiedział że butla z gazem nadal syczy więc wszyscy na wszelki wypadek powinni się z tego miesca oddalić. No to wróciliśmy do jadalni. Ponieważ dziewczyny straciły dostęp do wody po południu Kishor miał się zorientować czy jest możliwość odkręcenia wody dla jednego z domków. Nadal nie miałyby ciepłej wody, mogłyby jednak korzystać z łazienki. I szczęście, ze z nimi poszłam!

Kishor wciąż wystrojony w rytualne bielutkie ubranie i niezbyt orientujący się jezcze w szczegółach systemu doprowadzania wody poległby na tym zadaniu. Za domkiem numer 4, tym przy którym się paliło,  zawsze były dwa zawory. Jeden odcinał wodę do obu domków, drugi tylko do domku numer 5. Gaur zakręcił dwa kurki, jeden tuż przy piecyku i drugi na rurze za budynkiem. Obejrzałam to i stwierdziłam, że... woda została zakręcona tylko dla domku nimer 5 i dla piecyka. I że nadal słyszalne syczenie nie pochodzi z butli gazowej. Gdzieś pod zesrawem kilku pustaków, poniżej opaloneje ściany z napuchniętą farbą, wciąż lała się woda. Co prawda cienkim strumyczkiem ale jednak. Nie było proste odkrycie żródła wycieku ponieważ pustakowa konstrukcja okazała się zacementowana i Kishor z Bhaktirasą ledwie ją zdołali przsunąć. Pod spodem ukaało się przepalone kolanko rury doprowadzjącej wode do budynku! To że rura od ciepłej wody częsciowo spłonęła nie było niespodzianką. Ale że ten tak ukryty newralgiczny punkt padł ofiarą ognia wywałalo się aż niewiarygodne!. Najprawdopodobniej rozszczelniła się rurka łącząca piecyk z butlą, tuż przy piecyku, zapaliła się od płomienia (może gdy któraś z dziewczyn się kapała?) i po przepaleniu się od góry wpadła między te pustaki a ścianę, co z boku mogło wyglądać jak paląca się butla.

No dobrze, wiedzieliśmy już co się stało i że było to mniej niebezpieczne niż się na początku wydawało. Nadal jednak pozostała kwestia lejącej się wody. Zauważyła, że Gaur wymienił jeden zawór za domkiem, jednak fakt, że woda nadal ciepła mogła oznaczac tylko jedno. Głowny zawrór musiał być w tym miejscu gdzie zawsze był. I ktore w tym momencie było błotnistą kałużą. Modląc się żeby w tej wodzie nie było potłuczonego szkła, szczypiącego kraba czy kłuących patyków zaczęłam wybuerać błoto i wodę rękami. Znależli mi jakiś stary kubek, jednak nadal wusunięcie całej wody wydawało się niemożliwe. Niemniej jednak pod warstwą szlamu namacałam w końcu zawrór i udało się go zamknąć. Pazurów przez dwa dni nie mogłam domyć  ::((

Na szczęscie wszystko już naprawione, żeby jednak całkiem nie było cacy to dziewczyny się rozchorowały. Szczególnie starsza, Sumati. Covid, grypa czy insze diabelstwo, nie wiemy. Dzię przyjeżdża gość- niespodzianka. Nie wiemy kto to, namierzył nas na FB że będziemy mieli święta i koniecznie chciał przyjechać. Jutro jeszcze 3 osoby, a za dwa dni jeszcze jedna i będzie komplet. No potem jeszcze 2 ale to już tylko na dwa dni. Mam tyle sprzątania, że wczoraj ganiałam przez 11 godzin bez odpoczynku. Dziś gotowałam i miałam nadzieję isć sprzątać, a tu zaczyna lać. Jak pada to nic nie schni i nie lubię sprzątać w takich warunkach, żeby nie zagrzybić wszystkiego
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline lulu

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 8007
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2127 dnia: Sierpnia 13, 2022, 11:00:52 am »
Ale jak pada to może chłodniej jest i łatwiej wtedy jest pracować. A jakiegoś zadaszenia/wiaty nie ma tam aby powiesić jakieś rzeczy?
31.12.2007 amputacja piersi prawej metodą Pateya
Carcinoma mammae, G2, ER+, PGR+, HER2-
Przez 5 lat kolejno Tamoksifen, Egistrozol, Mamostrol
Po ponad 7 latach rak piersi lewej
21.08.2015 amputacja piersi lewej
ER-, PR-, HER2+++
4xAC i rok Herceptyna

Offline braja

  • Swojaki
  • Wtajemniczona
  • *
  • Wiadomości: 2923
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2128 dnia: Sierpnia 13, 2022, 11:44:32 pm »
Lulu, szmaty to moga trafić do suszarki (choć po tym pożarze to się zaczynam jej bać, bo od dawna w środku ma płomień jak na grilla, nie da się regulować  :o ). Ale podłogi i inne powierzchnie nie schną gdy jest wilgotność bliska 100%.

Mamy już większosć naszych gości. Większość przyleciała ze stanów ale mamy w sumie reprezentantów 4 kontynentów. Filipino, Gwatemalka z mężem Tamilczykiem (pozanli się w Azji), Argentyńczyk, no i my- Europa i Ameruka Północna. Jeszcze będzie Kolubmijka i dwoje miejscowych, ale to za kilka dni.

Nie będę zdradzać który z gości, żeby nie było że się kiedyś nauczy polskiego i odkryje to forum, że się trochę z niego podśmiewałam.  To bardzo sympatyczny facet zresztą, kompletna niespodzianka bo nas wyszukał na facebooku. Wyobraźcie sobie weterana amerykańskiej armii- Afganistan, Irak itp, mieszkał w kilkunastu krajach, prawdziwy globtrotter. Po pierwszej nocy w Madhuvan podszedł do mnie z zakłopotaną miną. "W moim domku są pająki. Takie malutkie. Na ścianach. Ale to nie szkodzi, na szczęście mam moskitierę". Gdyby nie to, że miał śmiertelnie poważną minę myślałabym że sobie żartuje.
rak piersi przewodowy inwazyjny i nieinwazyjny, G3, T3N2a, potrójnie ujemny
zajęte 7 węzłów
chemia przedoperacyjna 4 AT 
mastektomia radykalna luty 2012
chemia pooperacyjna 4 TAC
radioterapia

Offline lulu

  • Swojaki
  • Uzależniona
  • *
  • Wiadomości: 8007
Odp: Madhuvan- Miodowy Las Kryszny
« Odpowiedź #2129 dnia: Sierpnia 14, 2022, 04:21:49 pm »
Znam ten ból ale ja to dużych się boje, do pewnej wielkości to mogą mi chodzić po dłoni i nic ale od konkretnego rozmiaru to już je niszczę.
31.12.2007 amputacja piersi prawej metodą Pateya
Carcinoma mammae, G2, ER+, PGR+, HER2-
Przez 5 lat kolejno Tamoksifen, Egistrozol, Mamostrol
Po ponad 7 latach rak piersi lewej
21.08.2015 amputacja piersi lewej
ER-, PR-, HER2+++
4xAC i rok Herceptyna