No, czuje że będzie się działo... Zjedliśmy na kolację sfermentowaną zupę.
Zostawiłam ją po obiedzie nie w lodówce, bo dwóch chłopakow pojechało do mechanika i myslałam, że zaraz wrócą...
Wieczorem zatem nalałam sobie miseczkę, spróbowałam... kwaśna. Ale jak wspomniałam koledze, ten stwierdził, że jego zdanie dobra, widocznie jakies przyprawy się "przegryzły". No to zjadłam, bo choć kwaskowa, smaczna była. A potem przyszedł kucharz, spróbowal i orzekł, że skiśnięta
Jakiś pomysł jak zapobiec katastrofie? Na razie łyknęłam 2 węgle, ale już czuje jakies bulgotanie w kiszkach