Poznałam ich w 2008, podczas otwarcia świątyni w Kalifornii. Wtedy swiezo poslubieni, ona jeszcze katoliczka, pierwszy raz w liczniejszym gronie wyznawców Kryszny. z wyglądu nieśmiała, wyglądała bardzo młodo. Bardzo sie zdziwiłam, ze była od męża starsza, miała wtedy 23 lata, on 20...
Potem przeprowadziłam się do Kostaryki, a oni przyjechali tam zimą 2011. Priya wtedy była już wyznawczynią Kryszny po inicjacji i wydawało się, że bardziej serio podchodzi do praktyk religijnych niz jej wychowany w rodzinie bhaktów Kryszny mąż. Słodka, cicha, pozornie niesmiała, miała w sobie jakąś moc i urok, wielka intuicję. Kochała zwierzęta! Z pochodzenia Indianka (choć blondynka z niebieskimi oczami) dobrze się czuła na łonie natury i nie przeszkadzało jej, ze mieszkali w namiocie. Zachwyceni Madhuvan postanowili, że wybuduja sobie domek, w którym bedą spedzać 6 miesięcy w roku...
Zarabiali na targach. praca przez kilka tygodni, z ktorej zyli potem przez cały rok. W zasadzie nie ma znaczenia co T. sprzedaje, ma taka moc przekonywania, ze nawet jeśli jest to ścierka do podłogi to czlowiek czuje że MUSI ja kupic
Priya została "naczelna kucharką". Gotowała prosto, ale smacznie, z własciwym sobie urokiem zatrudnila cały sztab pomocników do łauskania fasoli, przebierania ryżu i innych podobnych banalnych czynności, ktore życie kucharza moga uczynic nieznosnym gdy gotuje dla więcej niz 2 osób.
W tamtym okresie goliła głowę jak mniszki i ubierała się na biało. Młodzi postanowili, że wybudują domek w każdym z asramów naszego guru. T. zaprojektoiwał równiez mój domek.
Wiedzieliśmy, że Priya bardzo szybko dostala obie inicjacje ponieważ istaniło podejrzenie, że ma nowotwór. Okazało sie jednak fałszywe. Nadal jednak nie byla w pełni zdrowa- skarzyła się na bezsennośc i silne bóle ręki. Bywała drażliwa. Pamietam jak popijala Yogi tea na sen. Ot, nerwica, mysleliśmy...
Domek został wybudowany, ale młodzi spędzili w nim tylko około 2 miesiące w 2012 roku. Ja, przygwozdżona diagnozą raka, musialam wtedy zostac w Polsce. Ktoregos razu przyszło awizo. Paczka z USA. Zdziwiłam się. Koleżanka wysylała mi stamdąd ksiązkę i już ją dostalam. Nie spodziewałam się kolejnej przesyłki.
To był list od Priyi. Prawdziwy, ręcznie pisany, długi chyba na 2 kartki. Pełen słow pocieszenia. a do niego dołaczona własnoręcznie zrobiona przez nia bransoletka z koralików i wisiorek z krzyształem na szczęście... Jedno i drugie "nasaczone energia reiki", która Priya własnie zaczynała praktykować. Było to niesamowicie wzruszające...
Wróciłam do Madhuvan, ale T. i Priya już sie tu nie pojawili. Ona coraz bardziej odchodziła w stronę New Age pomieszanego z religią plemienna, choć kochała przyjacioł, niezlażnie od ich wyznania. Docieraly do nas coraz dziwniejsze i bardziej niepokojące wieści... Wydawało się, że zwariowała... Miewała ataki paniki, ataki bólu po którcyh ladowała w szpitalu, gdzie nic nie stwierdzano. Zaczęła sie zmieniać jej osobowość. Ciągle jeszcze jednak miała plany, uczyła się róznych technik uzdrawiania, myślala o szkole. Jesienia ubiegłego roku usłyszała w końcu diagnoże- borelioza!
Napisałam do niej wtedy kilka słow zachęty i to co wiedziałam o tej chorobie. 2 tygodnie temu miala urodziny, 30-te.. Entuzjastycznie napisałam jej o sukcesach S. w walce z chorobą, o tym że ona też bedzie swiętować zdrowie...
Dlaczego cholera napisałam wieczorem! Ona już nie żyła... Zabiła się...