Kilka telefoniczno-komputerowo-horrorystycznych dni
Po długich "trudach i cierpieniach" w końcu mama kupiła kartę do nowego "telefonu". Po tym jak jej nowa komórka 3-krotnie była oddawana do serwisu, mama została "uszczęśliwiona" smartfonem
No i się zaczęło...
Wiecie, ja nigdy w życiu nie mialam nawet zwykłej komróki, nie potrzebuje jej bo i tak nikt do mnie za granica nie dzwoni na telefon. A tymczasem mama uważa, że jestem geniuszem i ekspertem od wszelkich takich
Natomiast tata w ubiegłym tygodniu przyniósł z naprawy starego laptopa (ma z 10-12 lat) z którego korzystają, żeby dzwonic do mnie na skypie. Sprzęt ma niemal pancerna trwałość i szybkość ślimaka w papierze ściernym, ale jakos tam działa. Niestety od dawna przestał wykrywać sieć bezprzewodową i rodzice jak i ich goscie musieli uważać by nie oplatac sie kilkumetrowym kablem do ethernetu, przeciągnietym przez cały pokój
Pierwsza diagnoza (serwis w domu, pan M.)brzmiała- padła karta sieciowa, pan M. karty nie mial. Tata zaniósł do lokalnego serwisu, orzeczono, że trzeba przeinstalować system i łączność wróci. 3 dni, 80zł i stwierdzenie: "karta dziala". Ale w domu komputer sie nie łączył, chociaż siec zaczął wykrywać. I tu problemów było juz więcej- po pierwsze- wyswietlało sie kilka sieci, a rodzice nie pamietali która jest ich
, po drugie- nie wiedzieli jakie jest hasło zabezpieczajace i domagali się żebym to JA je jakoś odgadła (26 znaków, drobiazg
)
No i mój lapek przed wyjazdem też wymagał sprawdzenia.... cdn