Szarlotko zgadzam się, że w wielu przypadkach 9 tygodni to za dużo. Ten czas odniosłam do mojej sytuacji, gdzie przez swoją beztroskę uciekło mi najpierw 8 tygodni, potem 2 na czekanie na inplant. Gdybym była taka mądra jak dziś, to bym wiedziała, ze będzie radio, jak rak w węzłach i bym nie wymyślała z tą jednoczesną rekonstrukcją.
U mnie przez te 10 tygodni nic się specjalnie nie zmieniło. Nadal były dwa węzły i guzy w nich tej samej wielkości.
W tych 9 tygodniach (ze wskazaniem, ze docelowo będzie to 8 tygodni) ma być rozpoczęte wszędzie leczenie i we wszystkich sytuacjach. Są naturalnie wyjątki, gdy ze względu na sytuację, będą działać szybciej, ale tego terminu nie mogą przekroczyć.
Znam amazonkę, która miała mieć operację amputacji piersi w Zielonej Górze. Na kasę podali termin za cztery miesiące, gdy zapłaciła było to po 2 tygodniach. Chodzi w tym o wyeliminowanie takich sytuacji. Wynikała ona nie z braku miejsca w szpitalu, braku lekarzy, a z braku kasy, czyli z limitów, które mają być zniesione.
U mnie zawsze miałam lekarza prowadzącego, którego sobie wybrałam. Tylko w przypadku chemiczki, zmieniłam lekarz (ale tez wybierając) bo moja pani doktor awansowała na wojewódzkiego konsultanta.
Co do komisji. Wydaje mnie się, ze jak jest potrzeba konsultacji, przy trudnych przypadkach, to pod nadzorem ordynatora, prowadzący lekarz inspiruje konsultacje, by wybrać to co najlepsze.
W komisji bym upatrywała nie wydłużenie czasu, a roztropność i eliminowanie oszołomów, mających świętą rację.
Jeszcze raz powtórzę, najlepsza opieka jaka mnie spotkała ze strony służby zdrowia, to właśnie ta opieka onkologiczna.
Co do pozostałych innych (szczególnie położniczych) mam ogromne zastrzeżenia, wręcz wściekłość