Majeczko ty mnie nie podziwiaj bo chyba nie zasługuję na takie wyróżnienie!
Pewnie było mi łatwiej worcic do cwiczen w czasie choroby bo byłam już od nich uzalezniona. Zaczęłam od calaneticsu gdy miałam 32 lata. I tak następne 20, ćwiczyłam no prawie codziennie tę lżejsza formę. Słuzyła nie odchudzaniu ,ale utrzymaniu jako takich mięsni ,ciała w sprawności. KIlkanasie lat temu przeszłam na ćwiczenia w grupie. Step ,aqua aerobic, aerobic na sali ,tenis ,narty, dużo tego było i nagle choroba , koniec. Już po operacji, przed chemią wykonywałam amazońskie ćwiczenia się , pewne elementy calaneticsu. W czasie chemii doszedł spacer po lesie, coraz szybszy , bardzo pomagał mi na zjechaną psychikę .Męża wyciągałam na kilometrowe łażenie po miescie i okolicy. Miewam przestoje, przerwy ,ale nie dłuższe niż tydzień, rzadko dwa . Wciąż walczę by mi się chciało, nie przystępuje do ruchu stęskniona, marzaca o nim. To raczej obowiązek, po spełnieniu którego jestem szalenie zadowolona . Boli mnie zawsze coś, a to pomagało przełamac strach w czasie choroby, szczergolnie wznowy.. Jak mnie cos łupało- zwalałam ,ze to po gimnastyce . I jakos mijało, a do dziś czuję a to biodro, a to kolana, kostki itditd. Rano wstaję ze sztywnymi stawami, wtedy naciągam się , można tez zacząc dzień od napinania mięsni leżac w łóżku - to naprawdę działa!. Oczywiście teraz dieta jest juz bardzo istotna. 6 lat byłam na diecie budwig by mieć świadomość ,ze się ratuje ,cos dla siebie robię.( wiązało się to z przejściem na wegetarianizm) A nie było łatwo , bo pokus jest wiele. Teraz olej lniany nie pojawia się u mnie codziennie , ale chyba znow go sobie zakupię. Za to już pozwalam sobie na kawałek piersi z indyka, bo ryby to raczej już z rozsądku. Czekoladki ,słodycze, ciasta to cos z czym walczę w domu od wielu lat z powodu nadwagi męża.. Wydzielałam rodzince po obiadku małe porcyjki. Od dawna jest zakaz kupowania hurtowego do domu badziewia, szczególnie tego z tłuszczami trans, akrylamidem ( czekoladki, masy, kremy, ciasteczka ).
Np. ostatnio mąz kupil jakies pudełeczko owsianych ciastek, mam jeszcze gorzką czekoladę. To wszystko co jest w domu i bardzo dobrze bo nie kusi. Pisałam co jadam do kawki( a tę zaczęłam pic po chorobie kiedy mężulek kupił ekspres:)) by było ciut słodko. Teraz na smiadanie np. jem przepyszną owsiankę na wodzie , na koniec dolewam odrobinę zimnego mleka, dodałam łyżeczkę dżemu słodzonego sokiem winogronowym plus trochę świeżych malin. Cudowne ,zdrowe , słodkie, węglowodanowe rozpoczęcia dnia. Z masła ,słodzenia cukrem zrezygnowaliśmy jeszcze parę lat przed mim zachorowaniem. Owszem cukier trzcinowy mam w domu- dla gości i ewentualnie do pieczenia ciast. Częsciej jednak używam syropu z agawy bądź ostatnio melasy - podobno zdrowsza. Natomiast polecam jak ktoś już musi słodzić ,listki stewii- ma 0 kalorii . I trzeba czytac ulotki na opakowaniach , chodzi nie tylko o kalorie ,ale o zdrowie. Wszystko z umiarem tez nie powinno zaszkodzić.
Co do sportu rzeczywiście najlepszy dla ciebie będzie basen, pływanie, nie wiem czy aqua aerobic nie będzie zbyt intensywny jak na początek. Musisz sama znaleźć dla siebie cos co sprawi ci przyjemność. Może właśnie wszystkiego po trochu ,by się nie nudziło? Powodzenia! Chcieć to móc!