Przez dwa dni mieliśmy goscię, ktora nas troche wprowadzila w "Perłowe klimaty", to znaczy hollywood i takie tam filmowe produkcje
Nie umiem niestety nazwac po polsku tego czym ona się zajmuje, jest szefową od rekwizytów, a to pewnie ma jakąś nazwę... Perła by wiedziala, ale do marca to już zapomne ja o to zapytac ha ha.
Ale jaka super kobita! Syam zaczął ja wypytywac o szczegóły jej pracy, rzucali róznymi nazwiskami aktorów, filmów, telenoweli, reality show (ja to zacofany ciemniak jestem, mało co rozpoznawałam z tytułów
). Bez gestytkulacji i cietego jezyka, zabarwionego żargonem żydowskim to nie to samo, ale spróbuje przytoczyc przykladowa historyjkę z jej życia filmowego:
"Dostaje skrypt do przeczytania. Jest scena, w której głowny bohater je płatki śniadaniowe. Skoro tak, to bedzie potrzebował łyzki. Nastepuje wiec burza mózgów i poszukiwania w internecie, kupujemy kilkadziesiąt łyżek, leżą wszystkie na stole przychodzi kierownik produkcji i mówi "nie, do d..y!Nie nadają sie". No i znajdujemy łyżkę, która bedzie pasowała i potrzebna bedzie na jutro. więc 300 dolców idzie na przesłanie jej ekspresowe, bo lyzka jest z Litwy a my jesteśmy w Nowym Jorku. No i wreszcie pora na to, by bohater zeżarł wreszcie te swoje płatki. Wchodzi dajmy na to Tom Cruise, bierze do reki łyżke i wrzeszczy: "co to k..wa jest! nie bede tym jadł!
Poszukiwania lyżki trwaja, wreszcie znalazła sie odpowiednia łyzka, w Rumunii
Znowu scena, Tom patrzy na wymarzona łyzkę: "Ta poprzednia chyba była lepsza" A milion dolców juz przehulane, na samo poszukiwanie lyzki
Zas nasza bohaterka marzy o tym by wbic mu te wszystkie łyzki w tetnice szyjną
(to przemiła kobieta, muchy by nie skrzywdzila
)
Rozmawialiśmy o potedze przekazu miedialnego. ona unika pracy dla filmów i show, gdzie pokazywana jest przemoc, kiedys jednak zdarzyło jej sie pracowac przy pilotowym odcinku czegos o terrorystach. . Zanim film pójdzie do ludzi wiele osób ogląda poszczególne sceny, zeby wylapać mozliwe błedy itp. więc ktoregos dnia tak bezmyslnie puścila sobie sceny z tego filmu, na wielkim ekranie, a w tym czasie cos robiła i nagle katem oka widzi przerazajaca scene- Nowy Jork, centrum miasta, terroryści prowadza zakladników powiązanych sznurem, u dołu ekranu paski z napisami. Serce jej zamarło... dopiero po kilkunastu sekundach zorientowala się, że to "jej" film. Jak maja zatem nie ulec dezorientacji zwykla szaraczki, ktore nawet nie maja pojęcia jak sie takie filmy robi?
Niesamowicie ciekawa osoba. Równie ciekawe było to jak nas znalazła. Otóż nie chciała polegac na folderach turystycznych i ich opisach, wiec postanowiła, że sie przyjrzy tej czesci Kostaryki w Google Maps. I tak sobie leciała, leciała, aż tu patrzy las i pastwiska a tam cos jest co sie Madhuvan nazywa. No to poszperała bardziej i stwierdziła, że musi nas odwiedzić