elementem terapii typu 'kamikadze' było zabieranie autystycznego juniora do sklepu...
i różnie bywało... hyh - nie jak w reklamie, oj nie - 'zabawniej' bywało ;p
ale wreszcie się nauczył i nawet był/bywa/jest dzielny - i już prawie grzeczny w sklepie... [ja rozumiem jego niezrozumienie, że jak cosik fajne jest widoczne w zasięgu reki, smaczne i "ja chcę! natentychmiast!" to się pobiera batonika np. wprost z ust pani w poczekalni, się rwie bo fajny_un... a że pani zostaje z jeszcze_bardziej rozdziawionymi usyma_swemi zdziwiona?.. cóż - to jego świat, w tym świecie nie ma czegoś_takiegoś jak "własność" = KOMUNISTA_Z
_pełnym_ryjem
se pobiera wg potrzeb, i ot
]
żona wróciła ze sklepu ze łzami w oczach. raz. - to dzielna kobieta jest i nie łzawi zbyt często - junior już umiał stać grzecznie w kolejce i nawet przyjmował do wiadomości, że trzeba odstać_i_SKASOWAĆ a dopiero potem rozpakować, choć wokół przy kasie duużo fajności jeszcze - ...ale jak mama ma pełny koszyk i nieporadna z nim, a tam wystawka nad wypiekami 'kinder_niespodzianek' - to trza se 1 pobrać... że przy okazyji się wszystko zwali, to nic... co to juniora?
- a start ma nieziemski - nie zaczyna biegać tylko WYPRYSKA, jak z procy .. ;p np. na środek jezdni po patyczek zauważony lub opakowanie po frytkach z MC...
Żona go powstrzymała, okiełznała, przytrzymała - i odezwał się jakiś pijaczyna z kolejki, że to jest przemoc_na_dziecku i on to zgłosi gdzie_trzeba, a on jest pedagog i on nie pozwoli na przemoc wobec dziecka ...